Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–AFlorian?Gdziebędziespał?
Hankadrgnęła.Dziecięcygłoswyrwałjązzamyślenia.Nieprzyzwyczaiłasięjeszczedotejdrobnej
figurkizniebieskimmisiemwobjęciach,któraoddziśmiałazniązamieszkać.Granatowa,nieco
przydługasukienka,niesfornekosmykijasnychwłosówwymykającesięzkitekiduże,smutneoczy.
Hankaniemiałapojęcia,kimjestFlorian,izupełnienieobchodziłojej,gdzieonbędziespał.Ale
najwidoczniejAnięobchodziło.Askorotak…
Nieumiałarozmawiaćzdziećmi.Niemiaładoświadczenia.Mimotrzydziestkinakarkuinstynkt
macierzyńskiHankispałjeszczegłębokimsnem,adziecijawiłysięjejjedyniejakoźródłokłopotów
iograniczeń.Zazwyczajunikałakontaktuznimi.Aleterazniemogłagouniknąć.Zamknęłaszafkę,
zktórejrozpaczliwieusiłowaływydostaćsięnawolnośćmałe,kolorowerajstopki,ispojrzałanaAnię.
–JakiFlorian?
–No,mój.–Dziewczynkaprzytuliłamisiazcałychsił,jakbypróbowałaobronićgoprzed
niewidzialnymwrogiem.
–Florian…hm…Florian…Agdzieonchciałbyspać?
–Zemną.Florianzawsześpizemną.Aleonmusimiećnocnąlampkę.Florianboisięciemności.
–Wobectegoznajdziemyjakąślampkę–westchnęłaHanka.–NiechsięFlorianniemartwi.
Cieńuśmiechuprzelotniezagościłnabladejtwarzydziewczynki.PogłaskałaFloriana,poprawiła
muzielonąchustkęnaszyiizatrzymaławzroknapoduszcewchmurkileżącejnarozścielonej
kanapie.Cieńuśmiechuzniknął.
–Apoduszkawróżowesłonie?Florianniezaśniebezpoduszkiwróżowesłonie.
HankabezradnierozejrzałasiępoprzygotowywanymwpośpiechupokoikudlaAni.Otylurzeczach
pamiętała;zabawki,książeczki,pościelwchmurki,kapcieiszlafroczek,szczoteczkadozębów,
herbatkarozpuszczalna–konieczniebrzoskwiniowa,jogurtgruszkowy,płatki,wposzukiwaniuktórych
zjeździłapółmiasta,boAniajadłatylkojedenrodzajiożadnychinnychniemogłobyćmowy;otym
wszystkimpamiętała–mimobezsennychnocyiprzesiąkniętychrozpaczliwąbezsilnościądni,mimo
bieganiapourzędachistosówpapierkówpodsuwanychjejdowypełnieniaprzezbezdusznych
urzędników,mimopoczucia,żedotarłajużdogranicswoichmożliwościiwięcejniejestwstanie
znieść.Pamiętałaotylurzeczach,alewtymmomencietowszystkoniemiałoznaczeniawobecfaktu,
żezapomniałaopoduszcewróżowesłonie.Bezktórejniemógłzasnąćpluszowymiś.
Tendialogprzerastałjejmożliwości.Cisnęłojejsięnausta,żeFlorianjesttylkozabawkąijest
muzupełnieobojętne,naczymśpi,aAnianiechprzestaniemarudzićikładziesięwreszciedołóżka,
alepowstrzymałasięwostatniejchwili.
–JutroprzywieziemypoduszkędlaFloriana,adzisiajjakośwytrzyma.
–Niewytrzyma.–Drobnabuziawykrzywiłasięwpodkówkę.
Hankamarzyławyłącznieogorącejkąpieliwwanniepełnejpiany.Niemiałasiłyaniochotywracać
dopustegomieszkania,gdzieczaiłasięnieobecność.Wyglądałazszafpełnychubrań,którychniktjuż
niewłoży,znapoczętychsłoiczkówkremu;oplotłagrzebieńpajęczynąjasnychwłosów,rozsiadłasię
wulubionymfoteluEwy,odgniotłaśladnałóżkuizewszystkichkątówkrzyczała,żeEwaniewróci.
Nigdy.PrzegrałazNieodwracalnością.
AHankaprzegrałarazemznią.
NiezdołałaocalićEwy.
TaksamojakprzedlatyniezdołałaocalićPanaŻaba…
–Haniu!Haniu!Zobacz,comytumamy.
Pięcioletnienóżkibiegnąnajszybciej,jakpotrafią.Nowaniespodzianka.Ogródjestpełen
niespodzianek.Mrówkiciągnąmartwąmuchę.Małefioletowekwiatkimaciejkirozwijająsię
wieczorem,kiedyinnekwiatyidąjużspać.Biedronkawspinasiępoliściuporzeczki,amaliny,jeszcze
wczorajniedojrzałe,dzisiajsączerwoneisłodkie.Zjaskółczegogniazdkapoddachemwyglądają
dzióbkipisklaków,któreciąglekrzyczą,żesągłodne.Kropledeszczuwpajęczynienakrzakuagrestu
przypominająperły.Możeksiężniczkikwiatówrobiąsobieztychkropelnaszyjniki?BoHankawierzy,
żewkwiatachmieszkająksiężniczki.Nigdyichniewidziała,aleczuje,żesą.Dlategorozmawia
zkwiatami.Żebyksiężniczkijąusłyszały.Iprzestałysiębać.Hankamanadzieję,żekiedyśspotka
którąśznich.Najbardziejchciałaby,żebytobyłaMaciejka.Napewnojestpiękna.Mafioletową
sukienkęifioletowewłosy.Itakśliczniepachnie.
–Haniu!Szybciutko!
Mamaprzykucnęłaprzyoczkuwodnym,anaprzeciwkoniej,nawystającymzwodykamieniu
siedziniespodzianka.Ogromna,zielonajaknadziejażaba.Największażaba,jakąHankakiedykolwiek
widziała.
Wyłupiasteoczyuważniewpatrująsięwdziewczynkę.Niespodziankaprzezdłuższąchwilętrwa
wbezruchu,poczymzgrabnymsusemwskakujedowody.Nieodpływadaleko.Kręcisięwpobliżu
brzeguicojakiśczaszerkanaHankę,któranieodrywaodniejzachwyconegowzroku.
Idziewczynkajużwie,żetoniejestzwyczajnażaba.ToPanŻab–zaczarowanyksiążę,który
przybył,żebyodczarowałagopocałunkiem.Jakwbajce.
PanŻabzadomawiasięwogrodzie,aHankabezskuteczniepróbujegozłapać.Alewidocznienie
nadeszłajeszczeodpowiedniachwila.Hankaniewie,kiedynadejdzie,leczprzecieżniemożejej
przegapić,więcganiazaPanemŻabem,gdygotylkozobaczy.APanŻabdroczysięzniąikiedyjuż,