Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4.O,duch!Chybaprzyłożę
sobiepatelnią
PierwszydzieńwWarszawiewskrzesiłwemnienadzieję,żeżycie
uwujostwabędziecałkiemznośne.Następnyporanekbrutalnie
zniszczył.Amówią,żepiątektonajlepszydzieńwtygodniu!
OświcienastrychwparowałaJulkaiwlazłanamojełóżko.
Pobawiszsięzemnąwteatrzyk?Niechętniepodniosłemjedną
powiekęiujrzałemsmutnątwarzyczkękuzynki.Niktniemaczasu
sięzemnąbawić.
Niewiedziałem,copowinienemodpowiedzieć,żebyniezasmucić
dziewczynki,araczejjakuprzejmiewygonićgdziepieprzrośnie
ijednocześniejejnieobrazić.Bardzomiprzykro,alesenznajdujesię
namojejliściepriorytetówznaczniewyżejniżzabawawteatrzyk.Ioto
powstałproblem:niemiałempojęcia,jaksiętraktujeczteroletnie
dzieci.Gdybudziłamnieguwernantka,puszczałemgłośno
najostrzejszeheavymetalowekawałki,jakieudałomisięznaleźć
wsieci,szantażując,żeprzyinnejmuzyceniewstanę,codawało
miparędodatkowychminutdlasiebie.Jednakcośmimówiło,
żezczterolatkamitaksięniepostępuje.Wymyśliłeminnątaktykę.
Zamknąłemoczyistarałemsięnieruszać.
Śpię…Chrrr…chrrr…
Nataliateżtakudaje.Nienabioręsię.Pobawsięzemną,
proooszę!Julkaskoczyłaminagłowę.
Niewiedziałem,jaksięjejpozbyć.NagledopokojuweszłaAneta.
Julka,zostawgowspokoju!Marsznaśniadanie,bospóźniszsię
doprzedszkola!Przepraszam,Danny,onajużtakajest.
Nicnieszkodziskłamałemiwróciłemdosnu.
Byłpiątek,dzieńroboczydlawszystkichdomownikówopróczmnie.
Szkołęzaczynałemdopierowponiedziałek,dziśmogłemjeszcze
pospać.
Sekundępotym,kiedyponowniezapadłemwsen,nastrychwpadły
KasiaiMilena.
Danny,powiedzjejcoś!
Tonieprawda!
Cojestnieprawdą?mruknąłemzzamkniętymioczami.
Kaśkamówi,żewśrodęzgubiłamRoszpunkęwszkole.Powiedz
jej,żetonieprawda!Wczorajcipokazywałam,niemogłamjej
zgubić,samazgubiłainiechcesięprzyznać!