Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ależskąd.
–Napewno?Groziłami,żenapuścinamnietajniaków.Niemal
żałuję,żetegodotądniezrobiła–mogłabymimopowiedziećtoiowo.
–Zmściwąsatysfakcjąkiwnęłagłową,energicznieporuszającswym
delikatnympodbródkiem.
–Naprzykładco?
–Naprzykładto,żejedynąrzeczą,jakąsięobojezajmowaliprzez
całeżycie,byłykłótnieiawantury.Zbudowalisobietenwielki,
ogromny,wstrętnydomibezprzerwysięwnimżarli.Chybażeakurat
nieodzywalisiędosiebie.
–Aocosiękłócili?
–OjakąśMildred–międzyinnymi.Alewgruncierzeczyproblem
polegałnatym,żesięniekochali...niekochają...imieliotodosiebie
nawzajemżal.Mieliteżpretensjedomnie,przynajmniejtakwynikało
zichzachowania.Niewielepamiętamzesceny,którawydarzyłasię,
kiedybyłamjeszczemała.Tylkotyle,żedarlisięnasiebienadmoją
głową–bylizupełnienadzyiwrzeszczelijakobląkanewielkoludy,
ajastałampomiędzynimi.Iżejemusterczałczłonek,chybanastopę.
Onawzięłamnienaręce,zaniosładołazienkiizamknęładrzwi
naklucz.Onwyłamałdrzwiramieniem.Przezdługiczaschodził
potemzrękąnatemblaku.Aja–dodałacicho–chodzęodtądzduszą
natemblaku.
–Pigułkiniccinatoniepomogą.
Zmrużyłaoczyiwysunęładolnąwargę,jakupartedziecko,które
zachwilęwybuchniepłaczem.
–Niktnieprosiłpanaoradę.Jestpankapusiem,co?–Wciągnęła
powietrzenosem.–Czujęodpanazapachbrudu,brudnychludzkich
tajemnic.
Przybrałemwyraztwarzy,któryodmojejstronywydawałsię
krzywymuśmiechem.Dziewczynabyłamłodaigłupia,możetrochę
otumaniona,ijaksamamipowiedziała–oszołomionanarkotykiem.
Alebyłamłodaimiałaczystewłosy.Przykromibyło,żeczujeode
mniebrud.
Wstałem,uderzająclekkogłowąpapierowegomotyla.Podszedłem
dodrzwibalkonowychiwyjrzałemnazewnątrz.Wwąskimprzesmyku