Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwarknął:
Zanimpogadamy,oddawajwreszciekluczedomieszkania.
Właśniechciałamcięprosićotosamo.
Żeco?Modremusięwydawało,sięprzesłyszał.Leczjego
rozmówczyniszybkopozbawiłagozłudzeń,wyjaśniając:
UstaliłamzMartą,żesięstądwyprowadziszitonatychmiast.
Jasięniązajmę.Tybyśtutylkoprzeszkadzałijejszkodził.
Ty…Mokradłoztrudemogarniałtreśćsłów,którewłaśnie
doniegodotarły.Zacisnąłdłoniewpięści.Zastanowiłsię,czygdyby
wtejchwilizłamałnosnatymgładkimlicuojasnoczekoladowej
barwie,tozaatakowałbykobietę,czyraczejmężczyznę?
DoktorChristianeMayerpotwierdza,żemasznaMartęzły
wpływusłyszałjużtotalniewkurwiającegosłowa.Pochodziły
podobnoodpedantycznejdoktorki,któratowkurwiałagooddawna.
Idęporozmawiaćzcórką.Ruszyłzmiejsca.JednakLaura
gopochwyciłazaramięistanowczorzekła:
Toniejesttwojacórka.Przytobieonaczujesięźle,zawszebyło
jejprzytobieźle.Samwiesz,dlaczego.
Zostaw!Albertsięwyrwałzuścisku,alepozostałnamiejscu.
Klucze.Haitankawyciągnęładłoń.
Kurwa,popierdoliłowaswszystkie?!Tomojemieszkanie!
Tylkojewynajmujesz,towynajmieszsobieinne.Iniekrzycz.
Boco?!
BoszkodzitoMarcieijej…naszemudziecku.
WtymmomencieAlbertuniósłotwartądłoń,abyzliścia
przywalićwciemnątwarzprawieniewyrażającąemocji.Podczas
gdynimkurwicajużniemalciskałanawszystkiestrony.
Jednakpowstrzymałsięodrękoczynu,anaswąniedogolonągębę
wprowadziłdrwiącyuśmieszek.Spodziewałsiębowiem,
żewszczynaniewdomuburdy,którasięskończywezwaniempolicji,
możesprawić,żedoczekasięnawetsądowegozakazuzbliżania