Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I.Dziwnawizyta.
Cichotykotałzegar.Zagłębionywfotelwtenponury,jesienny
wieczór,nadsłuchiwałemszumubrzęczącychoszybykropli.Wokół
porozrzucaneleżałystarefoliały.Zpożółkłychkartszłatajemna
mądrośćdawnozamarłychwieków,szłyopowiadaniadziwne,
niepokojące,groźne.
Skłoniony,niewiemjakimpociągiem,doniesamowitości,
studiowałemhistorietychlegendarnychsekt,któreukrytewmrokach,
wypełzałyodczasudoczasunaświatłodzienne,byukazaćszatańskim
grymasemwykrzywioneoblicze.
Snułysięprzedmojąwyobraźniąscenylubieżnychzebrańnocnych
albigensów,podczasktórychmężczyźniikobietywspólniecelebrowali
obrządkinago,wyrastałprzedemnąstraszliwysymbol
Templariuszy:—Bafomet—Koziołpotwornyopiersikobiecej,
rozsiadłynaziemskimglobie,widziałem,nakoniec,tajemnerytuały
sabatówiczarnemsze,sprawowanenaaksamitnymcielefaworyty
LudwikaXIV—margrabinydeMontespan.
Tak!Możeistniaływciąguwiekówdziejowychtesekretnebractwa,
opartenazmysłowościizbrodniczościludzkiej,leczdzisiaj?
Cichotykotałzegar,wichuraciskałakroplamioszyby,apogłowie
snułysięfantasmagorje.Takiwieczór,gdyczłowiekzdajesiębyć
odciętymodresztyświata,usposabiadorozmyślańimarzeń,wtakie
wieczorysnulisweprzepiękneopowieściE.A.Poe,E.T.A.Hofman
ideQuincey.
Nagledrgnąłem.Ciszęzmąciłostukanie.Wdrzwiachukazałasię
twarzsłużącego.
—Proszępana—meldował—jakaśpani...mówi,żemaważną
sprawę...
—Co?otejporze?—spojrzałemnazegar—byłabliskodziewiąta.
—Aczychoćmłodaiprzystojna?
—Zdajesię,żetak.Tylkozapłakana.
Otrzymywaćwizytykobietzapłakanychniezaliczasiędorzeczy
najmilszych.Znacznieprzyjemniejbyćpocieszanymprzezniewiastę,
niżelijąpocieszać.Temniemniej,zdeterminacjąpoprawiająckrawat,
wymówiłem.
—Proś!
Pochwiliwysmukłasylwetkazarysowałasięnatleportjery.
—Czymożna?