Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Boszlagmnietrafia!Zostawiatabletkiwzasięguręki
dziecka,aterazudajezałamaną!Ijeszczeidziewdiabły,zosta-
wiającAgatkęsamą!Tosięmusiałotakskończyć!
–Zajmijsiępanią,apotemwidzęcięwmoimgabinecie.
Musimyporozmawiać–powiedziałaostrolekarka.
Pokrótkiejchwiliudałosięocucićkobietę.Agatcezrobiono
płukanieżołądkaidziewczynkatrafiłanaoddział.Toksykolodzy
bylizdania,żeilośćpołkniętychtabletekniestanowizagrożenia
idziewczynkawyjdzieztegobezuszczerbkunazdrowiu.
WalentynaDobrawskaweszładoswegogabinetu.To,że
miałaosobnypokój,byłozasługąJacka,jejmęża,którypełnił
funkcjęordynatoraoddziału.Kobietabyłaprzeciwnatakimwy-
różnieniom.
–Jacek,dajspokój.Toniewporządkuwstosunkudoin-
nych!–protestowała,kiedymążprzykolacjiprzekazałjejtęin-
formację.
–Kochanie,jestemordynatoremimogęrobić,comisiępo-
doba–uśmiechnąłsię.
–Mamnadzieję,żeterazżartujesz–Walentynaspojrzała
namężaniepewnie.
–Oczywiście,żeżartuję!Atydostaniesztengabinetikropka.
Wkońcutrudno,żebyzastępcaordynatoraniemiałnawetswo-
jegokąta…
–Zastępcaordynatora?!Przecieżjużtakiegomasz!Coty
wymyśliłeś?!
–Mianujęcięnastanowiskodrugiegozastępcy.Tenmłody
jestjeszczetrochęnieopierzony.
–Jacek,toczystynepotyzm!Niezgadzamsię!
–Kochanie,niktbardziejnienadajesięnatenstołek.Ra-
zemzaczynaliśmytupracę.Wdomuteżciąglerozmawiamyo
szpitalu.Znasztematodpodszewki!
–Właśnie…Wolałabymwdomurozmawiaćzupełnieo
czymśinnym…–mruknęłakobieta.
–Samawiesz,żeinaczejsięnieda…Więcjak,przyjmujesz
propozycję?
Walentynawiedziała,żeJacekmarację.Zdawałasobie
sprawę,żejejmążczęstowyjeżdża,amłodyrzeczywiściejest