Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3.Gdańskiedomy
DoSewilli,doSewilli!
Tamsąsiedzipozdrawiają,
Pannyzokienwyglądają,
Abypodlaćswojekwiaty.
Ach,tamtęskniserceme!
ClemensBrentano
Znamiędawnego,wielkiegodobrobytuiwypływającestąd
prawdziwezamiłowaniedookazałościpozostawiłotak
głębokiśladnamoimmieścierodzinnymidotegostopnia
zcałąjegoistotąjestzwiązaneizrośnięte,
żezmodernizowaniemiastabyłobyniemożliwebez
zburzeniagocałkowicieizbudowanianowegoGdańska
namiejscustarego.
Jakniegdyśwewszystkichzłączonychmiastachstarego
ZwiązkuHanzeatyckiego1stojąwnimdomyzwrócone
kuulicyszczytowąstroną.Wydająsięwięcnietylko
bardzowysokiewporównaniuzichszerokością,ale
nimiwistocieimusząbyćtakie,abyuzyskać
koniecznądlamieszkańcówprzestrzeńżyciową,zbyt
skąpoimużyczonązpowoduograniczeniamiastamurami
obronnymi.Dlatychsamychpowodówwgrzebywalisię
nasiprzodkowiegłębokowziemię,budującciągnącesię
poddomami,nierazdwupiętrowe,rozległepiwnice.
Sklepieniaichwznosząsięnakilkastópponadpoziom
ulicyitworząrodzajsuteren,urządzonychnierazjakodość
wygodne,aniwilgotne,anizbytciemnemieszkania.
Schodzisiędonichzulicy,aposzukiwaneprzez
szczotkarzy,wikliniarzy,azwłaszczaprzezsprzedawców
owoców,jarzynimleka.
Mojerodzinnemiastoróżnisięodwszystkichinnych
doniegopodobnychstarychosiedlibardzoosobliwymi
szczegółamibudowlanymi.GłówneulicewGdańsku
znacznieszerszeniżgdzieindziej.Naprzestrzeni
międzystojącyminaprzeciwsiebierzędamidomów
mogłybydwa,anawettrzypojazdywyminąćsię