—Chybasiępomyliłam—powiedziałapannaBarloveijej
nieprawdopodobnieszybkiepalceznieruchomiały.Niepołożyła
nastolekolejnejkarty.
—Poczekaj,kochanie—zainteresowałasięciociaJaneipochyliła
sięnadrozłożonąkabałą.—Ależtak!Wszystkosięzgadza.Aspik,
nadnimdziewiątkapik,aterazpołożyłaśobokdziesiątkę...
—Chybasiępomyliłam—powtórzyłazuporempannaBarlove
iściągnęławargi.—Zacznijmyodpoczątku—energicznymruchem
zgarnęłarozłożonekarty.—Zresztą—dodała—niemamdziś
nastrojudowróżenia.
CiotkaJaneniedałasięjednakzbyćtakszybko.
—Kochanie—wykrzyknęła—przecieżtooznaczaśmierć!
Zawszemimówiłaś,żetetrzykartytakustawione...—dorzuciła
tonemzrozumienia—niechciałaśmnieprzestraszyć,Piotrusiu!
—Pomyliłamsię,Jane—zapewniłasztywnopannaBarlove
—przypominamsobie,żeprzerzuciłamsięrozkładającdrugirząd...
CiociaJaneniedałajednakzawygraną:
—Nieopowiadajtakichrzeczy,Piotrusiu!Wszystkobyło
poprawnieułożone.Jeżelibynaprawdęwierzyćwewróżby,znaczyłoby
to,że...
Ciociabyławyraźnieprzejęta.Uznałemzastosownesięwtrącić:
—Nienależybraćwszystkiegodosłownie...
—Właśnie!—zahuczałstarczymbasemwujArchibald.
—Towszystkosąstrasznebrednie!Zaprzeproszeniemjakieśfigle-
migle.Gdysłużyłemwroku1936wMandaley,przyszedłdomnietaki
jedenciemnoskórymiglanc,októrymopowiadano,żepotrafi
przepowiadaćprzyszłość...Zaraz,tobyłojednakchybawRangunie
wroku1937...
Groziłonampoważneniebezpieczeństwo.GdybywujArchibald
zacząłsnućswojewspomnienia,skazanibyśmyzostalinawysłuchanie
niekończącejsięhistorii,wktórejwszystkodokładniesplątywałosię
zsobą.Trzebabyłotemuzapobiec.Wtrąciłemsięwięcgrzecznie,ale
stanowczo:
—Wujjakzwyklemarację.Nienależybraćpoważniewróżb
iprzepowiedni.Kabałatowgruncierzeczytylkoprzyjemnarozrywka