Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
zaciskaćpasa.Sierociniecmatakiesamewpływyjakkiedyś,aleceny
rosną.Zażywnośćtrzebaterazpłacićdwarazytyle,cozamoich
młodychlat.
TonapewnoprawdamruknąłSzkot.
Gdymnietuprzyjętodopomocyprzełożonej,miałampiętnaście
latijużtrzylatapracowałamwinnymsierocińcu.Myślałam,żepnę
sięwgórę.PaniBarrowfieldzaśmiałasięchrapliwie.
Zapewniampana,panieFalkirk,żeniemiałamzamiaruspędzić
tutajresztyswoichdni,aletutrafiłamiterazjestemtuprzełożoną,
imuszęsobieradzićsama,alboprawiesama,ponieważniestaćnas
nażadnąpomoc.
Niemiałempojęcia,żejesttakźlepowiedziałpanFalkirk.
DlaczegoRadasierocińcaniezawiadomiłaksięcia?
—Oni!wykrzyknęłagniewniepaniBarrowfield.Albo
powymierali,albowcaleichtonieinteresuje!
Spostrzegłazaskoczeniemalującesięnatwarzygościaiwyjaśniła:
PułkownikMcNabumarłtrzylatatemu,panCameronchoruje
imaprawieosiemdziesiątlat,lordHirchingtonmieszkanawsiinie
widziałamgonaoczyaniniemiałamodniegoznakużycia,odkiedy
umarłaJejWysokość.
MogętylkoobiecaćodparłpanFalkirkżeprzedstawię
wasząsytuacjęksięciu,jaktylkowrócędoSzkocji.
Byłabympanubardzowdzięcznapowiedziałapani
Barrowfieldinnymtonem.Czypanwie,iledziecimamtuwtej
chwili?
PanFalkirkpotrząsnąłgłową.
Trzydzieściorodziewięcioro!krzyknęłapaniBarrowfield.
Trzydzieściorodziewięcioroiwłaściwiezajmujęsięnimisama.
Toniedobrze,bardzoniedobrze!Starzejęsię.Niejestmijużtakłatwo
jakniegdyś.
Dopiładuszkiemresztęportoisięgnęłapobutelkę.
Patrzącnajejczerwonątwarz,podpuchnięteoczyidwaczytrzy
dodatkowepodbródki,którepojawiłysięodczasuichpoprzedniego
spotkania,panFalkirkodgadł,żepaniBarrowfieldmusisięczęsto
pocieszaćjeślinietanimporto,którymonniezamierzałrujnować