Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobrzegu.Miastarannieoceniłaodległość,byprzeciąć
mudrogę,akuratgdywyjdziezwody.Teraz,kiedy
dotarłnapłyciznęistanął,miałbaryszerokiejak
wiking.Ruszyłwjejstronędługimikrokami,
demonstrującatletyczbudowę.Tekilkazdjęć,które
wygrzebała,szukającinformacjionim,nieoddawały
musprawiedliwości.Wrzeczywistościbdużowyższy
iprzystojniejszy.
Potrząsnąłgłową,strącająckroplewody
zrozjaśnionychsłońcemwłosów.Zauroczonatym
widokiem,niezauważyłastłuczonejbutelki,nawpół
zagrzebanejwpiasku,inastąpiłananiącałąstopą.
Zabolało,akrewpojawiłasięniemalnatychmiast.Mia
przyklękłanapiasku.
Skaleczyłaśsię?Zatroskanygłospływakarozległ
siętużzajejplecami.
Takpotwierdziła.Stanęłamnaszkle.
Wziąłzarękęiułożyłpalcenastopie.
Uciskajtutaj.Zarazwracam.
Dzięki.
Poduciskiemkrewprzestałapłynąć,apieczenie
osłabło.Zerknęłanapływaka,któryoddalałsię
truchtem.Ztyłubyłrównieatrakcyjnyjakzprzodu.
Nawidokdługichopalonychnógismukłychbioder
westchnęłatęsknie.Nietakmiałowyglądaćspotkanie,
aleskorosamowyszło…
Wróciłpochwili,niosącbiało-granatowyręcznik
plażowy,iprzyklęknąłobokniej.
Założęopatrunek.Topowinnozatrzymać
krwawienie.
Dotykałjejostrożnieifachowo,jakbynależało