Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Noniechciędiabli…!
Virginiaobserwowałanamonitorzefunkcjeżyciowe
rannego.Pochwilijegociśnieniekrwiiskurczeserca
wróciłydonormy,apowietrzezaczęłoprzepływaćprzez
silikonowąrurkę.
Wspaniale.Terazmusimyzrobićdlaniegomiejsce
wsalireanimacyjnej.Gavinspojrzałnanią
zrozdrażnieniem.
Virginiapotarłapalcamiskronie,apotemodwróciła
siędoswoichgości.
Nocóż,otonaszoddziałratunkowy.Możebyśmy
zakończylizwiedzanieiwrócilidosalikonferencyjnej?
Zdałasobiesprawę,żejesttochybanajgłupsze
zdanie,jakiekiedykolwiekwygłosiła,aleniemiała
pojęcia,jakmogłabywybrnąćzsytuacjiiodzyskać
panowanienadsobą.Wciągudwóchlat,które
przepracowałanastanowiskuordynatora,nigdydotąd
nieprzytrafiłojejsięcośpodobnego.Nigdyteż
inwestorzyniemieliokazjiobserwowaćprocesu
odbarczania.
Zszokowaniczłonkowiegrupypokiwaligłowami
iruszyliwkierunkudrzwiwyjściowych.Zwyjątkiem
EdwinaSchultza,którybyłszefemzarząduiterazstał
obokniejzzaciśniętymiustami.Tokolejnycierń
wmoimboku,mruknęławduchu,zdającsobiesprawę
ztego,cochodzimupogłowie.Pewniemyśli,żeszpital
niewypadłnajlepiejwoczachinwestorówitrzeba
będziewylaćkilkulekarzy.
DoktorPotter,chciałbymporozmawiaćzpanią
odoktorzeBrisie,alenaosobności.
Oczywiścieodparła,akiedyodwróciłsiędoniej