Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
tylkorazwichmieszkaniunaplacuConstantin-Pecqueur
naMontmartrzeiodtegodniawspółczułinspektorowi,choćjego
samegoteżunikał,jaktylkomógł.
Połącz...Halo!PaniLognon?
Wybaczypan,żeprzeszkadzam,paniekomisarzu...
Wymawiałakażdąsylabęstarannie,jakci,którzychcąpokazać,
otrzymalistarannewykształcenie.Maigretodnotowałsobiedatę
czwartek,19listopada.Azegarwczarnymmarmurze,
nakominku,wskazywałjedenastąrano.
Nienalegałabymtaknaosobistąrozmowęzpanem,gdybym
niemiaławażnegopowodu.
Rozumiem.
Znapanmojegomężaimnie.Wiepan,żeon...
Tak,szanownapani,wiem...
Muszękonieczniezobaczyćsięzpanem,komisarzu.Dzieją
sięrzeczyokropne,jasięboję...Gdybymipozwoliłozdrowie,
dotarłabymnaQuaidesOrfevres.Alejakpanwie,odlatnie
opuszczammojegopiątegopiętra.
Jakdobrzezrozumiałem,miałbymprzyjśćdopani?
Bardzopanaproszę,panieMaigret!
Cośniebywałego.Powiedziałatogrzecznie,alestanowczo.
Apanimężaniemawdomu?
Onzniknął.
Jakto?Lognonzniknął?Odkiedy?
Niewiem.Niemagowbiurzeiniktniewie,gdziesię
podział.Agangsterzyznówranotubyli.
Ktobył?
Gangsterzy.Opowiempanuwszystko.NawetgdybyLognon
sięotowściekł.Zabardzosięjużboję.
Mówipani,żejacyśludziewtargnęlidopanimieszkania?
Tak.
Siłą?
Tak.
Wczasiegdypanitambyła?