NIEWOLNICEI
Rozmawiającyzamienilinajpierwzwyczajnetowarzyskiefrazesy,
potemzjedliwieczerzę,podczasktórejpoganiaczewielbłądówstali
skromnienaboku.Kiedywieczerzęspożyto,rozglądnąłsięfakir
badawczodokołairzekł:
—To,comamcipowiedzieć,chcę,żebyzostałoprzytobie.Czy
tutajrozmowynaszejniktniepodsłucha?
—Wnamiociesąsiednimmieszkacórkamojegoojca;przyniej
moglibyśmywprawdziemówićowszystkiem,zewzględujednak
naniewolnice,którejejtowarzyszą,aktóremogłybymożecośkolwiek
dosłyszeć,chodźmylepiejdomojegonamiotu.
Udalisiędonamiotu,pozaktórymleżałem.Wewnątrzbyło
zupełnieciemno.Kiedydozorcystudnirównieżiswojepochodnie
zgasili,wysunąłemsięostrożniezkrzakówi,zbliżywszysię
donamiotu,jąłemnadsłuchiwać.Rozmawialijednakpółgłosem,
apłótnotłumiłowyrazistośćichsłów.Ponieważrozmowęchciałem
usłyszećkoniecznie,spróbowałempodnieśćścianęnamiotupomiędzy
dwomakołkami,comisięteżudałowtymstopniu,żemogłemgłowę
wsunąćdośrodka.
Anijednego,anidrugiegowciemnościniewidziałem,pogłosie
jednakpoznałem,żesiedzielitużobokmnie,imógłbymich
wyciągniętąrękądosięgnąć.Szkoda,żeniesłyszałempoczątku
rozmowy,gdyżjasambyłemjejprzedmiotem.Dowiedziałemsię
otemzarazzpierwszychpodsłuchanychsłówfakira:
—Wtakimraziemuszęcięprzestrzecprzedczłowiekiem,który
utrzymujeprzyjacielskiestosunkizreisemeffendiną,idążyteraz
doniegodoChartumu,abyznimrazemłowićhandlarzyniewolników.
—Ciekawym,czymasznamyślitegosamegoczłowieka,coija?
—zawołałMuradNassyr.—Jatakżeznamtakiego,przedktórym
chciałbymcięprzestrzec.
—Cóżtozajeden?
—GiaurzEuropy.
—Allah!Pewnietensam,októrymwłaśniepomówićztobą
chciałem.Gdziegopoznałeś?
—OsobiściezetknąłemsięznimwKairze,leczjużdawniej
widziałemgowDżezair,Algierze.Wiem,żeitymiałeśznim
doczynienia,boonsammitoopowiadał.
—Gdzieżeśsięznimostatnirazwidział?
—WSiut.Czekałtamnamnie,bomiałmitowarzyszyćwpodróży