Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Przedmowa
Kiedyporazpierwszyzobaczyłamtegokociaka,byłmaciupeńkim
kłębkiempuchuwwyciągniętychdłoniachmłodejkobiety.Nieróżnił
sięniczymodinnychkociąt,tojest,dopókiniepodniósłłebkainie
zamiauczał—doprawdyimponującojaknakilkucentymetrowe(od
czubkagłowydokońcaogonka)stworzonko.
Chociażtakimalutki,obracałsięwkierunkumojegogłosu.Właśnie
wtedyzobaczyłamjegooczy.Dwutygodniowypodrzutekwyraźnie
cierpiałzpowodupoważnejinfekcji,którazpewnościąodebrałaby
muwzrok,jeślinieżycie.
Para,któragoznalazła,wiedzionadobrymiintencjami,praktycznie
prosiłamnieonatychmiastowąeutanazję.Mimotopoddałamkociaka
starannemubadaniu,podczasktóregowalczyłzemnącosił,młócąc
łapkamiimiauczącwniebogłosynastalowymstole.Wkońcu
oznajmiłam,żekotek—pozastanemoczu—wydajesięidealnie
zdrowy,możewięcgdybyudałomisięwyleczyćinfekcję
—zastanowilibysięnadadopcją?
Zwielupowodówmałżeństwoniemogłojednakzapewnićdomutak
maleńkiemukociakowi.Pracowali.Mielipsa.Brakowałoimpieniędzy.
Zresztą—czybyłyjakieśszansenaprzywróceniemaleństwuwzroku?
Och…nowięcnie.Takichszansniebyło.Wyjaśniłam,
żezamierzamchirurgicznieusunąćgałkioczne,żebyuratowaćkotkowi
życie.
Jestemcałkowiciepewna,żetowtymmomenciezrezygnowali.
Kręcączniedowierzaniemgłową,podpisalizgodęnaprzekazanie
zwierzątkapodmojąopiekę.Decyzjęprzyśpieszyłyzapewnejego