Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JanuszBrzozowski:OranżeriarodzinyWilliamsów
|24
Wzywaniepomocy,jakieusłyszelinakorytarzupode-
rwałoichzfoteli.Matthewnajszybciejwybiegłnakorytarz.
Naplażykołołódekleżymartwyczłowiekwyrzuciła
zsiebieCassandra,łapiącztrudempowietrze.
Oczymtymówisz,Cassandro,skądotymwiesz?
MajorJenkisobjąłramieniemwprowadzającdosalonu.
Zadzwońciepoambulans,możesiępomyliłamiten
człowiekjeszczeżyje.Oddechjejpowoliwracałdonor-
my.Widziałamrękęizegarektejosoby.Starałamsięwy-
czućwniejpuls,alebezskutecznie.
Mówiłaś,żetenczłowiekleżykołołódek?upewnił
sięMatthewJenkis.
Tak,leżyzaostatniąłódką.
Cosięstało?DosalonuweszłaJennyJenkis,aza
niąHelenaWilliams.
Cassandraznalazłanaplażyleżącegoczłowiekawy-
jaśniłmajorJenkis.
Niewiecie,gdziemożebyćRogeralboStephen?
spytałazestoickimspokojemHelena,niepoświęcająco-
womDavidanajmniejszejuwagi.
Tuichniebyło,aniwgabineciepanaStephena.Może
woranżeriiwyjaśniłpastor.
Byłpastorwgabineciewuja?TwarzMatthewwyra-
żałazdziwienie.
Tak,byłemtamzRudolfem,zarazjaktylkoprzysze-
dłem.
Helena,nieotrzymawszyzadowalającejodpowiedzi,na
swojepytanieodwróciłasięibezsłowaskierowałasię
www.e-bookowo.pl