Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pokój,wktórymzamieszkałam,nierekompensowałdziwactw
wtymmiejscu.Zpewnościąbędzieichwięcej.Boktonormalny
decydujesięnaterapię,tylkodlatego,żesięrozwiódł?
Zamieszkałamwpomieszczeniujednoosobowymnaparterze.Nie
byłtoapartament.Maybachikierowcaraczejniewspółgraliztym
miejscem.Pewniestądteosobliwespojrzenia.Otworzyłambalkon,ale
pomimochłodnegodniaiwiatru,byłoczućpoprzedniegolokatora.Nie
chciałsięwywietrzyćprawiegodzinę.Wyszłamnapatio,rozłożyłam
leżak,przymknęłampowieki…Zabrzęczałtelefon.
-PaniSandra,prawda?
-Prawda.
-Dzieńdobry.NazywamsięIwonaMalicka,jestemterapeutąpani
grupy.Zapraszamdorecepcji,mamcośważnegodoprzekazania.
Spotkaniezadziesięćminut.Rozumiemysię?
-Rozumiem,oczywiście.
Poderwałamsiędogórynadźwięktegoapodyktycznegogłosu,
złapałamtorbęichciałamwyjść.Atunagleesemes.
-Proszęsięmnieniebać.Niejestemtakazła.Iwona.
Odstawiłamtorbę,spuszczającpowoliramiępoprawejnodze,
żebymiećkilkasekundnapodjęciedecyzji.Zwiewam,czyzostaję?
Torbastałaprzynodzejakwiernypies,czekającynasygnał.
-Pocojatuprzyjechałam?-Trzymającysięścianzapachpotu
pobyłymalbobyłychlokatorachbyłwskazówką,żenależyjednak
wyjść.-Dobrapostawiłamtorbę.-Zobaczymy,cosięwydarzy.
Wmomencie,kiedytopomyślałam,przeciągzamknąłbalkon
iotworzyłysiędrzwiwejściowe.Grzmiało,bozebrałosięnaburzę.
Złapałamklucze,któreleżałynałóżkuiwybiegłamjakporażona
piorunem.Recepcjabyładziesięćmetrówdalej.Zatrzymałamsię
napiętachjakpiesHuckleberryzkreskówekdladzieci.
-O,jestpani.Tojadzwoniłam.Jakazadyszana…
Byłampierwsza,comnienadzieńdobrywkurzyło.
-Ipunktualna.Tolubię.Rozumiemniepani?
Nierozumiałamtegodialektu,aleprzecieżjejtegoniepowiem.