Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PODJABŁONKĄ
Tahistoriadziałasięjeszczewtedy,kiedyprzedmieściaoddychałyswoim
prowincjonalnymprawiewiejskimżyciem.Niewielkiezagrody,domki-klockibez
architektonicznejwizji,zregułybudowaneprzypomocyrodzinisąsiadów,pełneprzyległych
donichdrewnianychkomórek,wktórychskładowanowęgiellubhodowanozwierzęta-
niewielemiaływspólnegozprzylegającymdonichmiastem.One,jakrobakwjabłku,żyły
swoimodrębnymjestestwemtworzącniezapomnianąprzedmiejskąprzestrzeńpełną
pachnącychkrzewówbzów,jaśminów,drzewowocowychzgałęziamioblepionymi
gruszkami,jabłkami,śliwkami,wiśniamiczyczereśniami-owocamiosmakuizapachujuż
dzisiajchybaniespotykanym.
Terazjużniematakichprzedmieść.Wchłonęłyjemiasta,umieszczająctamswoje
zaplecza,bazytransportowe,zakładyprzemysłowe,hurtownie.Nazacementowanychplacach
stojąsupermarketyisypialnianeblokowiskaokoloneparkingami.
Powojennejzawierusze,kiedyniebyłopocowracaćdomojejrodzinnejWarszawy,
znalazłemsięzmatkąwłaśnienatamtymjeszczestarymprzedmieściuSłupska.Zasiedliliśmy
mieszkaniewponiemieckiejwilli.Onajedna-jakwyspanajeziorze-wyróżniałasięwtedy
swojąnpiękną”architekturąwśródokalającychzagród,przybudówekiogrodów.Kiedyś,
przedwojną,zapewnezamieszkiwałjakiśbogatyNiemiec.Nasząponiemieckąwillę
właśnieokalałazewsządtakawyjątkowobogata,ogrodowazieleńoktórejwspomniałemjuż
wcześniej,zieleńtworzącabajkowąauręmojegodzieciństwa.
Zmatkązajmowaliśmywtejdwupiętrowejwillimieszkanienapoddaszu.Długi
przedpokój,dwapokoje,małąkuchenkęijeszczemniejsząłazieneczkęprawiewszędzie
ograniczałyskośneścianydachu,októrenierazuderzałemgłową,janiespełnadwunastoletni,
niebardzowyrośniętychłopiec.
Wpokoju,któryuważaliśmyzanasząsypialnię,wjednejześcian,wkącie,
znajdowałysięmałezamaskowanedrzwiczki,przezktóreposchyleniusięiprzeciśnięciu,
wchodziłemwciemne,pełnetajemniczakamarkistrychu.Tamwśróddrewnianychstropów,
wśródbelekpopękanychodstarości,wśródciemnychzakamarkówznajdowałemcoruszto
inneskarby-pozostawionezapewneprzezniemieckąrodzinę,korzystającąjeszczeprzed
wojnąztegopoddasza.
Wtymzaczarowanym,tajemniczymświeciestrychuprzesiadywałemcorazczęściej,
szczególniewsłotnejesienneizimowedni.Wtedy,niewiedziećdlaczego,przychodziłami
dogłowyzabawawukrywającesiętamżydowskiedziecko.Widoczniemimolat,jakie
upłynęłyodzakończeniawojny,wnaszymdomuniezatarłysięjeszczewojenneodgłosy,
opowieściogroziewojny.
Bywało,żewtychzimnych,ciemnychczeluściachstrychuprzebywałemcałymi
godzinami,markując,udającukrywającegosięprzedwyimaginowanymiesesmanamii
żandarmamiżydowskiegochłopca.Początkowoprzyświecałomiwmojejkryjówcewątłe
światłoświeczki.Popewnymczasie,wszedłemwposiadaniezielonej,prostokątnejlatarkiz
trójkolorowązmianąfiltrów.Tawojskowa,chybaponiemieckalatarka,zaktórąmusiałem
oddaćkumplowipowielkichtargachparęmoichdrogocennychskarbów,zasilanabyłapłaską
baterią.Niestety,zbiegiemczasulatarkazaczęłaświecićcorazmarniej,aidotykane
językiemblaszaneprzewodybaterii,drażniłymniezdnianadzieńcorazmniejszym,
mniejszymsmakiemginącejenergii.Kupienienowejbateriiwtamtychczasach,niestetynie
byłodlamniełatwąsprawą.
Domojegokrólestwa,domojejkryjówkiciągleznosiłemzdobyczne,drogocennedla
chłopca,wtedychybadwunastolatka-przeróżneprzedmiotyisprzęty.Trudnobyjebyło
nazwaćzabawkami,skoromiałemtamdwaprawdziwebagnetyniemieckiegożołnierza,dwie
szable-wtymjednąkompletnązpochwą!Szczyciłemsięteżskórzanąkaburąnapistolet,w
4