Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którejniebardzochciałmisięmieścićprawdziwynpistolet-rakietnica”,ahełmniemieckiego
żołnierzapozałożeniunamojąmałągłowę,prawiezakrywałmioczy.Bywałoteż,że
próbowałemnastraszaćmamę,wyskakujączkrzykiemzmojejkryjówkiwmasce
przeciwgazowej.Pamiętamwiele,wieleinnychdrobniejszychnzabawek”,takichjak
niezliczoneilościniemieckichsrebrnychmonet,łuskiponabojach,anawetpełnenaboje.
Wnaszymmieszkaniuniemieliśmyspiżarni,aolodówcewtamtychczasachnawet
niktniesłyszał.Właśniewmojejdachowejskrytce(niedalekowejścia,żebybyłopodręką)
mamaprzechowywałażywnościowezapasy.Półkistarejszafybezdrzwi,byłypełnesłoików
zzaprawami;kompotami,zakonserwowanymiogórkami,marynowanymigrzybkami.Nieraz,
kiedypowodziłosięnamodrobinęlepiej,napółkachmożnabyłodostrzecrybnepuszkitypu
nMakrelawsosiepomidorowym”,lubnŚledźwoleju”,bywało,żezdarzałasięinMielonka
wojskowa”.Obowiązkowyzapasstanowiłyteżworeczkizmakaronem,kaszą,cukrem,mąką.
Niezapomnęteżchybanigdywtulonegowkątkomórkiworkazlnianegobiałegopłótna
zawszepełnegosucharów(chlebpszennylekkopodpieczony).Wdomunigdynie
wyrzucaliśmynawetnajdrobniejszegokawałeczkachleba.Mojamamaprzezornie
przypominała:nNigdynicniewiadomo…Nawszelkiwypadek...Wiesz,jaknambrakowało
kawałkachlebapodczaswojny,wWarszawie,podczasPowstania…”.Zakodowanawojną
bojaźńmatkitrwałajeszczedługo,długo.Mamanigdyniezapomniałagłoduzczasów,kiedy
chowaliśmysięprzedbombami,przedNiemcamiwpiwnicznychgruzachrozwalającychsię
domówPowiśla.
Dużogłębiej,wzakamarkachstryszku,równieżijaukrywałemswojeosobiste
żywnościoweskarby:Torebkioranżadywproszku,wyprodukowanewłasnoręcznieprzeze
mniecukierki(cukierimasło,rozpuszczonenapatelnizjakimiśsmakowymidodatkami),czy
suszoneowoce.
Tak,zakamarkistrychu,byłymoimtajemniczymschronieniemprzezwszystkie
jesienneszarugiizimowedługiewieczory.
Wupalnednilataważniejszejednakbyłopodwórkoiotaczającanasdziecizieleń
ogrodów.Szczególnieowocowedrzewausąsiadównęciły,kusiłycałązgrajęzulicy
Przemysłowa.Cudowniebyłoprzebywaćzferajnąkumpliiplączącymisięwśródnas
dziewczynamiwrozkołysanejwiatremzieleni,wprzenikającychprzezgałęziedrzew
promieniachsłońca.
Zbliżałsięwieczór.Słońcejużdawnoschowałosięzawierzchołkamidrzew.Mimo
zmierzchu,tylkomnieniktnieprzywoływałdodomu.Nieczekałanamnierodzinna,gorąca
kolacja.Niktteżnieprzypominałmionieodrobionychlekcjach,oprzygotowaniusiędo
szkołynajutro.Matkarzadkokiedymiaładlamnieczas.Pracującnaportierniwfabryce,
częstobrałaponadgodziny,gdyżztrudemwiązaliśmykonieczkońcem.Byłem
pozostawionymnapastwęlosuurwisembezojca,niezawszewiedzącym,cozesobąpocząć
przezdługiednilata.
Wzasnutyciemnymichmuramischyłekwieczoru,kiedyjużwszystkiedziecibyływ
swoichmieszkaniach,otuloneciepłemrodziny-jabłąkającysiępopodwórkusamotny
gówniarz,niewiedząccomamzesobąpocząć,wdrapałemsięnasamszczytwyjątkowo
dużej,wysokiejjabłoni,rosnącejnapodwórku,nieopodalnaszejwilli.Przezramięmiałem
przewieszonyzwójgrubychsznurów.JeślioglądaliścieTarzanatodobrzewiecie,pocosię
wdrapywałemnasamwierzchołeki,żetoniebyłżadentamsznurdowieszaniabielizny,ale
najprawdziwszeliany,poktórychmiałemsięwspinać,huśtaćnanichiponichzjeżdżaćz
rozmachemwdół-naturalniedzikoprzytymwyjącikrzycząc.Już,jużumocowałemsznur
najednymznajwyższychkonarów,juższykowałemgardłodowycianacałeprzedmieście,
jużmiałemjakTarzanrozhuśtanyześlizgnąćsięnalianiekudołowi,gdy…
Dobrzejeznałem-dziewczynyzpodwórka.Asiamieszkałanaparterzetejnaszej
dwupiętrowej,poniemieckiejwilli.Jejrodziceprowadzilidrogerię.Najpierw,zarazpo
5