Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Cośbyłonietak.Prawiewszyscyprzebywający
nalotniskuludziebylinadzy.MelanieAmbrose
zmarszczyłaczoło.Ianzłamałichumowę.
Mówiłeś,żeskończyłeśpracę.Odpółnocymamy
wakacje,Ian.ZagodzinęlecimydoMeksyku.
Wskazałapalcemgrupęnagichosóbnaplastikowych
krzesłach.Awyglądanato,żepracujesz.
Ichzwiązekrozpadałsięwłaśniedlatego,żeIanbez
przerwypracował.Jegofotografieodniosłysukces,
ojakimnawetnieśnił.Rozumiała,żemiałobowiązki
iżeinnimieliwobecniegooczekiwania,ale
potrzebowałteżodpoczynku.Takjakonapotrzebowała
orgazmu.
Uniósłręceiprzepraszającowzruszyłramionami.
Mel,złotko,niemogłemsiępowstrzymać.Nigdynie
robiłemzdjęćnalotnisku,tofantastycznaokazja
pokazanialudzkiejwędrówki.Tobiezawdzięczamten
pomysł.
Niedałasięnatonabrać,niedałasięteżnabrać
najegoseksownynowozelandzkiakcent.
Zarazlecimyoznajmiłatwardo.
Bądźgrzeczna.Przesunąłokularynaczoło,
spojrzałgdzieśdalejikogośprzywołał.
Odwróciłasięidojrzałamężczyznęwgarniturze,
którywśródtejogólnejnagościwyglądałnie
namiejscu.Biednyczłowiekpewnielecigdzieś
winteresach,atymczasemznalazłsięwsamymśrodku
DziełaSztuki.