Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Snułamsiępomieszkaniuiocierałamgorzkiełzy.Filipmniewkurzył,
alebezniegobyłojeszczegorzej.Jegotroska,czułość,żarty
–wszystkotopodnosiłomnietrochęnaduchuiniepozwalało
mipogrążaćsiębezresztywponurychrozmyślaniach.
Kiedyzadzwoniłamamaiztroskąspytała,jaksięczuję,udawałam,
żepomałuukładamsobiewszystkowgłowie.Akiedyzasugerowała,
żedobrzebybyło,żebympojawiłasięwdomu,niemiałamwyjścia.
Musiałamzdjąćwygodnydres,wktórymwyglądałamjakwworku
pokutnym,nałożyćmakijażmaskującycieniepodoczamiiczerwony
nosispiąćrozczochraneślubnelokiwjakiśprzyzwoitykok.
MamamieszkałanaobrzeżachOpola,wcichejdzielnicydomów
jednorodzinnychpoprzetykanychgdzieniegdzienowoczesnymi
apartamentowcami.Spojrzawszynasamochodyzaparkowane
napodwórku,ciężkowestchnęłam.Czekałamniewizytawjaskinilwa,
awłaściwielwic,boniechodziłotubynajmniejomamę,aomoje
ciotki.
–Oj,Zuziu,mojedziecko,jakaśtybladziutka–usłyszałam,zanim
zdążyłamwejśćdodomu.
CiociaBogusia,młodszasiostramojejmamy,stałaprzeddomem
zdymiącym,cienkimpapierosemwdłoni.Strójimakijażjakzwykle
bezzarzutu.Dlaniejwyglądzawszebyłważniejszyniżto,czyjest
cowłożyćdogara.
–Dzieńdobry,ciociu.Źlespałam–wyjaśniłamipocałowałam
jąwpoliczek.
–No,jasiętobieniedziwię.Cud,żewogóleokozmrużyłaś.
Janatwoimmiejscuchybabymzawałudostała.Jaktakmożna
zostawićnarzeczoną,rodzinę,gości!–trajkotała.–TenKamil
tomicośśmierdziałodsamegopoczątku.Niechciałamnicmówić
twojejmatce,boznowubypowiedziała,żesięwtrącam,
żeprzesadzamiszukamdziurywcałym,alejamamnosadofacetów,
oj,mam!–Zaciągnęłasięgłęboko.