Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Boże,wszyscyświęci,cóżzasensacja,jakgozamordowano?!
-Nicjeszczeniewiadomo.
-Słuchaj,jaksięczegośdowiesz,zatelefonuj-zwróciłsiędoGardena.
-Dobrze,jaksiętylkoczegośdowiem,zatelefonuję.
Poszliśmykudrzwiom.Wychodząc,słyszeliśmyhisterycznezawodzeniedziennikarza:
nŚwiętaPanienko,zamordowaligo!”
Wsiedliśmydolancii.Japrowadziłem,aFrancoopowiadałotelefoniezwydziału
zabójstw.
-Wiedzą,gdziezawszejadamobiady.ZatelefonowałsierżantMatara.Onidostali
meldunekzhoteluSantaCaterina.Drugorzędnyhotelik.DziśranoCarloBarenzowynajął
tampokój.
-Todziwne-rzekłem-miałprzecieżwspaniałyapartamentprzyviaRepubblicana.
-Chciałcośzałatwićtak,żebyniktotymniewiedział-odparłGarden,nieodwracając
głowy.-Swojądrogątoniemusiałybyćkrystalicznesprawy.Magnacifilmowiniezbyt
częstokorzystajązbrudnychhotelików.
-Spostrzegawczośćgodnaporucznikapolicji-powiedziałemzuśmiechem.
-Będzieszsięzajmowałsprawą?-spytał.
-Wystawiłmiczeknadwamilionylirów.Miałemgobronić.Nicztegoniewyszło.
Będęszukałmordercy.Sprawachybajestjasna.
-Ostateczniemaszczekwkieszeni,niemusiszsiędotegomieszać.
-Niebądźdurniem,cośmisięzdaje,żewyszedłeśnaświatzapomocąkleszczy.Aten
przyrządzmieniakształtczaszki.
-Jakchcesz-mruknął,zapalającdwapapierosy.Jednegowsadziłmidoust.
Podziękowałemskinieniemgłowy.Przezchwilęjechaliśmywmilczeniu.Gardenpatrzył
przedsiebie;kątemokadostrzegłemjegopięknyprofil.Ustamiałzaciśnięte.
-Jakgozamordowano?
-Nożem.
Lanciawymijałanadużejszybkościautaiskutery.Chciałemjaknajszybciejznaleźćsię
whoteliku.Nieodzywaliśmysięjużdokońcadrogi.
HotelSantaCaterinabyłdwupiętrowąkamienicązbudowanąwpoczątkachstulecia.Z
zewnątrzprezentowałsięokropnie.Odłupaneozdoby,jakichpełnojestnabudowlachsprzed
pięćdziesięciulat,wytworzyłydziury;tynkbyłnieokreślonejbarwy.Nawysokości
pierwszegopiętraniebyłogowcale,ciemnacegłasprawiałaprzygnębiającewrażenie.
TablicaznapisemnAlbergoSantaCaterina”namalowanazostałaprzeznienajlepszego
lakiernika.Przedbramąstałtłumgapiów.Przepuściłnaswysoki,przystojnypolicjant.
-Czyprzyjechaliwszyscy?-spytałGarden.
-Tak,panieporuczniku-odpowiedziałpolicjant.Akcentmiałsycylijski.
Weszliśmydosieni.Poprawejstronieznajdowałasięportiernia,oszklonaodstrony
korytarza.Wewnątrz,oboktablicyzkluczami,siedziałpomarszczonystaruszekzfajkąw
zębach.Skóranajegotwarzymiałaciemnobrązowąbarwę,małeczarneoczkawbitebyływ
jedenpunkt.Przyschodachstałpolicjant.
-Pierwszepiętro,panieporuczniku-odezwałsiępatrzącGardenowiwoczy.
Naschodachleżałprzetartyczerwonychodnik.Mosiężnepręty,przytrzymującegona
każdymstopniu,oddawnaniebyłyczyszczone.Nakorytarzupierwszegopiętrastałagruba
kobieta.Miałanapewnoczterdzieścipięćlat.
-Jakiwstyddlamojegohotelu-lamentowała-takiporządnyhotelinagletakiwstyd.
Każdypolicjantwnaszejdzielnicymożezaświadczyć,jakitoporządnyhotel!Każdy
policjant,oŚwiętaPanno.
5