Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Siedziałemsobiespokojniepodścianąśmietnika
izajadałempyszny,tylkotrochęprzeterminowany
pasztet,kiedynaglepojawiłasiękobieta.Pewniechciała
wyrzucićodpadki,bowdłonitrzymałaniebieskiwór.Było
zniądziecko.Całkiemgrzeczne.Spokojniemisię
przyglądało.Zatokobietanarobiławrzasku,jakby
zobaczyłaconajmniejBazyliszka.Musiałemzostawić
swójsmakowitypasztetisięewakuować.
Normalnasprawa!Trampekpokiwałłepkiem.
Mamtakcałyczas!
Coinnegomniezabolałociągnąłem.Kiedy
uciekałem,takobietawołałazamnąbrzydkierzeczy.
Żejestembrudasem,żeroznoszęzarazki,żegryzę
dzieci...Ajawżyciunikogoniedziabnąłembezpowodu.
Ech,szkodagadać!
Tofakt!potwierdziłNorman.Ludziemająonaszłe
zdanie,aprzecieżichukochanekotyipsyrobiągorsze
rzeczy.Polująnaptaki,zostawiająkupynatrawnikach,
ujadają...
Zróbmyztymcoś!zawołałTrampek,któryjest
najbardziejnarwanyznaszejsiódemki.Pokażmy