Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Marcellawpysk,żechłopaksięzatoczył.Zopuchniętątwarzą
zdołałsięwywinąćipierzchnąłzkumplamiwdółskarpy,tylko
prychającwstronęNiemca;wśródśmiechówiwrzaskówdobiegli
doCasermone.Tamnatknęlisięnainnychchłopaków.
Corobicie?zapytalitamci,calibrudniirozmamłani.
Aco?spytałAgnolo.Conibymamyrobić?
IdźciedoFerrobedò,jakchceciecośskołować.
Wtrymigabylinamiejscu,gdzieodrazuprzyciągnęłaichwrzawa
wpobliżuwarsztatu.
OdkręcimysilnikkrzyknąłAgnolo.
Marcellowyszedłzwarsztatuiznalazłsięsampośródzgiełku
przeddołemzesmołą.Byłbywleciałdośrodkaizapadłsięjak
Indianinwruchomychpiaskach,gdybyniepowstrzymałgokrzyk:
Ej,Marcello,uważaj!
TotensukinsynLoczekzpozostałązgrają.Nowięcposzedł
znimi.Weszlidoktóregośzmagazynówigwizdnęlipuszki
zesmarem,skórzanepaskiitrochężelastwa.Marcelloprzyniósł
dodomuzpółkwintalazłomuizostawiłłupnapodwórku,żebymatka
gonienakryła.Odranasięniepokazywał,więcdałamuwskórę.
Gdzieśtysięszlajał,łobuziewrzeszczała,okładającgoręką.
KąpaćsiębyłembroniłsięMarcelloichudyjakszczapacały
siękulił,byuniknąćciosów.
Potemprzyszedłstarszybratizobaczyłskładziknapodwórzu.
Tytumanie!krzyknął.Żeśnakradłtyletowaru,tysukinsynie.
TakwięcMarcelloposzedłdoFerrobedòzbratemitymrazem
zabralizwagonuoponysamochodowe.Zapadałwieczór,asłońce
prażyłobardziejniżzwykle:wFerrobedòbyłotłumniejniżnatargu,
niedałosięruszyćwżadnąstronę.Czasemktośzawołał:„Wnogi,
Niemcyidą!”,żebyprzepędzićinnychisamemusięobłowić.
NazajutrzLoczekiMarcello,jakożeimsiętocałkiemspodobało,