Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Szczęście.
Byłodziwnymuczucieminiebyłdokońcapewny,czy
mógłjewogóletaknazwać.Ludzkieuczuciabyłymuobce,aleod
pewnegoczasu...Tak!Odkiedyspotkał,nauczyłsięodczuwać
emocje.Pojawiałysięzupełnieniespodziewanieiwprawiałygow
zdumienie,czasemnawetnapawałylękiem,kiedyniepotrafiłich
zdefiniować.
Teraznieodczuwałlęku.To,cowypełniałojegoserce,było
niczymnierozcieńczoną,czystąformąbezgranicznejmiłości.
Miłościdotychtrzechistot,któremiałprzedsobą,aktóre
wydawałymusięchwilamiulotneniczymmgła.Nigdynieprzy-
puszczałnawet,żewiecznośćprzyniesiemucośtakcudownego.
Niepotrafiłmyślećoniczyminnym.Tonapewnobyłoszczęście.
Patrzyłwjejbrązoweoczyiwiedział,żesamdosiebiesię
uśmiechał.Onateżsięuśmiechaładelikatnie,ledwodostrzegal-
nie,pięknie.
Podszedłbliżejispojrzałnadwiedrobneistotki,któreleżały
obok
niej,przytulonedosiebie,zprzymkniętymioczami.
Uśmiechałysiębłogo.Uklęknąłprzyłóżkuibardzoostrożniemus-
nąłdłoniączółkojednego,apotemdrugiegodziecka.Obojenaty-
chmiastotworzylioczy.Oczydziewczynkibyłybrązowe,jakoczy
jejmatki.Oczychłopca,choćrównieżbrązowe,byłyznacznie
ciemniejsze,bardziejprzypominałydwamałe,żarzącesięwęgielki.
1