Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ARMELLE
I
Latobyłowtedydeszczowe,znajomi,którzywyjechalinadmorzelubjeziora,
przysyłalikartkiwrodzajutejzachowanejniewiadomowjakisposóbdodzisiajnleje,leje,
leje,apozatympada”,wradiosłyszałosięciąglepocieszenia,żejużniedługotejpluchyi
zaciągniętychdni,żemożnarozkoszniespędzaćotneurlopy,nadowódczegocytowano
wierszeobrodzeniuzukochanąpowodzie.Latobyłodeszczowe,alejanienarzekałem.
Miałemdwadzieściajedenlat,ukończonąprzedmiesiącemsocjologięiwolne,trzypokojowe
mieszkanie.StarywyjechałwgórydoDomuTechnikikończyćjakąśskomplikowaną
rozprawędlaangielskiegopismanaukowego,wziąłzesobąasystentkę,pannęMoll,która
miałazdrowegohyzianapunkcieskrawaniametalialbozależałojejnastarym.Jakkolwiekby
było,prezentowałasięnieźleiwszystkomiałanaswoimmiejscu,nacostarybyłszczególnie
uczulony.Wolał,żebystudentkabyłakompletnąidiotką,niżbymiałamiećpłaskibiust,takmi
przynajmniejtłumaczył.Studentkiwiedziałyotymikażdenajbardziejpłaskiebiedactwo
wkraczałodostaregonaegzaminwsweterkuopiętymnastrzelistościachzgąbki.Nieźlemi
siężyłotegolata,staryzostawiłmidośćdużogotowizny,takżestarczyłominawszystko.
Niemiałemzresztązbytdużychwymagań,jadałemwbarachsamoobsługowych,piłem
umiarkowanie.DwarazynatydzieńprzychodziłapaniSasowa,żebyposprzątać.
Przedpołudniaspędzałemnapływalni,gdziebyłoparufanatykówkąpieli,leżącwubraniuna
leżaku,byłemdlanichintruzem,przypomnieniem,żedzieńjestpochmurny.Dobrzesię
czytałomającnasobieciepłąmarynarkęiwełnianespodnie,gdyprzenikliwywiatrmarszczył
pustąwodębasenu.Obiadzjadałemwjakimśbarze,apotemszedłemdokinasamalboz
Lucyną.Pofilmiewracaliśmydodomu,gdzieLucynasiadaławkącienapodłodze
przeglądającpłyty.PomimotychpozorówitakzawszepuszczałaBachanazmianęzjazzem,
potrafiłasiedziećwpozycjiBuddyprzezkilkagodzin,niedrętwiałyjejnogi.Wypijałaprzez
tenczaskilkakieliszkówiwypalałamnóstwopapierosów,odzywałasięrzadko.Cize
znajomych,którzyzostaliwmieście,przyłazilikołopiątej,niektórzyzdziewczynami.
Słuchaliśmypłyt,graliśmywpokera,trochępili.Copewienczasjakaśparaznikaław
sypialnistarego,agdywychodzili,dziewczynabyłaświeżouczesana.Gdywreszciewszyscy
sobieposzli,Lucynaszładołazienki,skądwracaławjednejzdwóchpidżamprzyniesionych
przezniąnapoczątkuwakacji,ścieliłatapczan,właziłapodkołdręiczekała,posprzątam
pogościach.Wnocyteżniebyłagadatliwa,zasypialiśmynadranem,agdysiębudziłem,
Lucynyjużniebyło.Jakostudentkamiałapraktykęwakacyjnąwjednejzdużychfabryk,
polegałotonatym,żenamawiałarobotnikówdowypełnianiaankiet,któredawnozużylido
celówhigienicznych.
Któregośrankależałemwwannie,gdyzadzwoniłtelefon.Stary,doktórego
dzwonionookażdejporze,zainstalowałdrugiaparatwłazience,byłtomałyzielonytelefon,
wyglądającyjakdziecinnazabawka,aledziałałdoskonale.
Piotrek?zapytałsopran,agdypotwierdziłem,kazałmiprzyjśćjaknajszybciejdo
nGłosuStolicy”.Jaknajszybciejpowtórzyłitobyłkoniecrozmowy.
TelefonowałHumer,znajomystarego,człowiek,któryzdążyłprzezdwadzieścialat
byćwszystkimalboprawiewszystkim.Byłpułkownikiem,dyrektoremfilharmonii,
przewodniczącymZwiązkuPływackiego,prezesemspółdzielni,ważnąfigurąwfilmie,a
obecnieredaktoremnaczelnymnGłosuStolicy”.Zdążyłemsięjużprzyzwyczaić,żezjego
grubegocielskawydobywałsięgłoskastrata,kiedyś,gdybyłemkilkunastoletnimchłopcem,
śmieszyłomnietodotegostopnia,żeniepotrafiłemzHumeremnormalnierozmawiać,nie
brałmitegozazłe,śmiałsięrazemzemną,apotempiszczałjeszczecieniej.
3