Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otwórzcie.
Otworzyłem.Patrzyłnaszczotkęipastę,jakżemizernewpustejwalizce.
Teeekpowiedział.Możeciezamknąćioddałmidowód.
Gdyodszedł,przejrzałemsięwkieszonkowymlusterku.Mójstarymiałrację:w
każdymnakryciugłowywyglądałemjakrzezimieszek,oprychówkajeszczetopotęgowała.
Nadjechałmójpociąg,nacisnąłemmocniejsamodziałowąozdobęnagłowęiwszedłemdo
wagonu.Wkąciesiedziaładziewczynaopierającnoginaprzeciwległejławce.Najpierw
zobaczyłemtenogi,długie,opiękniesklepionejłydce,silnych,napiętychudach,okrytych
lekkąspódnicą,niezdjęłastópobutychwsandałkizławki,usiadłemwięcoboknichi
patrzyłemnadziewczynę.Byłazgrabnaiśliczna.Byłatakśliczna,żemiałemuczucie,jakby
mniektośuderzyłwżołądek.Siedziałemnaprzeciwniej,awłaściwiepomałejprzekątnej,i
patrzyłem.Gdypierwszybolesnyzachwytminął,poczułemsięjakktoś,ktopodługich
poszukiwaniachznalazłżywąiciepłąkobietęzesnów.Niemyślałemwtedy,żebysiędoniej
odezwać,niezastanawiałemsięnadtym,żemożenanastępnymprzystankuwysiąść,nic,w
ogóleotymniemyślałem.Byłowemniespokojneszczęście.Pociągzahamowałidopiero
wtedyuświadomiłemsobie,żezajętypatrzeniemniezauważyłem,żeodkilkunastuminut
jedziemy.Inaszedłmniestrach,żedziewczynamożejużzarazwysiąść,zniknąć,ajazostanę
tylkozjejobrazemwoczach.Onajednaknieporuszyłasię,siedziaławpatrzonawjakiśpunkt
naoparciuobokmnie.Niezwracałanamnieuwagi.Jakbynamoimmiejscuniebyłonikogo,
jakbymiałaprzedsobąpusteoparcie,wybitezielonądermą.Iwtedyzrozumiałem,jak
wyglądam:nieokrzesanywyrostekwoprychówce,zbrudnymirękami,trzymającyna
kolanachtekturowąwalizkęprzewiązanąpaskiem.Aonaoświetlistejpomimodeszczowego
zmierzchucerze,wypielęgnowanychkasztanowychwłosach,dobrzedobranymsweterku,
spódniczceisandałkach,tagiętka,pełnaiślicznadziewczyna,naktórąwystarczyłospojrzeć,
bywiedzieć,żeżyjewluksusie.Dowagonuwchodzililudzie,zerwałemsięiprawie
pobiegłemdotoalety.Przekręciłemzasuwkę,zdjąłemczapkęirzuciłemnamigający
słupamiperon.Pociągnabierałrozpędu,zerwałempasekzwalizki,wyjąłemszczotkęipastę,
poczymodsunąłemjeszczebardziejoknoiwypchnąłemwalizkę,stoczyłasiępodskakującpo
nasypie,pociągdudniłnazłączachszyn;poddająctwarzpodchłodnąstrugępowietrza
wsunąłemszczotkęipastędowewnętrznejkieszenimarynarki,wyjąłemlusterkoi
przejrzałemsię.Wyglądałemlepiej.Inagleprzestraszyłemsię,żedziewczynyjużniemana
ławce.Pomyślałemtak,mimożewiedziałem,niemogławysiąśćwbiegu.Kilkoma
ruchamiwytarłemręcewchusteczkęiwyszedłem.Dziewczynasiedziała.Nietrzymałajuż
nógnaławce.Naprzeciwniejusadowiłosiędwóchmężczyznwgranatowychubraniachw
paski,aobokniejsiedziałichkolega.Wbiałychkoszulachozdobionychfabrycznie
wiązanymikrawataminagumce,wtychpancernychubraniachztenisuisolidnych,grubo
zelowanychbutach,wyczyszczonychdopołysku,byliklasycznymiżulamizprzedmieścia,
jadącyminasobotniązabawę.Biłodnichmocnyzapachwodykolońskiejialkoholu,musieli
sięjużprzedtemzaprawić.Usiadłempodrugiejstronieprzejścia,najednejliniiztymi
dwoma,bymócpatrzećnadziewczynę.Niezwróciłanamnieuwagi,oglądałaprzezokno
ciemniejącywzmierzchulas.Wyobraziłemsobie,żejedenzkiziorówodzywasięordynarnie
dodziewczyny,jawstajęiuderzamgoefektownymsierpowym,dwajjegokoledzyzwalają
sięnamnie,tłukąiuciekają.Dziewczynapochylasięnademnąidelikatnymruchemociera
mitwarz.Toprzezemniemówiniepotrzebniepantorobił,aledziękuję,dziękuję.
Niestety,kiziorypopatrywalinadziewczynę,alemilczeli,atasiedziałazapatrzonawokno,
takpiękna,takpiękna,żeuciskżołądkapowrócił.Ściemniłosię,natlezmętniałejszyby
jaśniałprofildziewczyny.Zapaliłempapierosa,rycerzetenisuspojrzelinamnieiuczynilito
samo.Paliliśmyiniktsięnieodzywał.Wodrętwieniu,palącjednegopapierosazadrugim,
przejechałemtrzyprzystanki,wtedywwagoniezabłysłoświatło.Znówujrzałemzielone
obicia,trzechmłodychludziowłosachnamaszczonychbrylantynąiją,obojętną,zapatrzoną
5