Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zaczynałasięwłaśniedrugapołowawakacji.WsobotniesłonecznepopołudnieZosiaiŁukaszwracali
zmamądodomu.Bylinabasenie,graliwpiłkęijeździlinarolkach.Zdążylijużporządniezgłodnieć,ale
naszczęściewdomuczekałananichpizza,którąprzygotowałtata.
IczekałaTRAMPOLINA.Wogródku.Ogromna.Prezentodrodziców.Rodzeństwoskakałonaniej
wkażdejwolnejchwili.Samolubzdzieciakamizsąsiedztwa.
Pizzaitrampolinatobyłydwaważnepowody
,dlaktórychpowrótwydawałsięZosiiŁukaszowi
naprawdęświetnympomysłem.
Kiedywkońcudojechalinamiejsce,Łukaszpierwszywypadłzautobusuipopędziłwkierunkudomu,
żebyjeszczeprzedobiademtrochęposkakaćnatrampolinie.Nieminęłajednakchwila,ajużbiegł
zpowrotem,machającrękami.
Mamo,niemajej!!!wrzeszczał.Zniknęła!!!Ktośukradłnaszątrampolinę!
Wykrzykiwałowielewięcejsłów,aletakibyłzdenerwowany,żecochwilaplątałmusięjęzyk.
MamaiZosiazamarły
.Jaktozniknęła?Ktoijakukradłbycośtakogromnego?Żartysobiestroi?
Mamanieuwierzyławjegorewelacje.PodobniejakZosia,śmiejącsięzdyszanemubratuprostownos:
Jasne,złodziejwsunąłsobiepodpachę,apotemprzeskoczyłprzezpłot!Itylegowidzieli!
AleŁukaszniedawałzawygraną,rzucającpodejrzenianawszystkichsąsiadów,bliższychidalszych.
Dziecko!mamazłapałasięzagłowę.Oniniezłodziejami!
Iżebyskończyćztyminiedorzecznościamiraznazawsze,razemzZosiąszybkoruszyłazaŁukaszem
wstronędomu.
Lecznamiejscuiona,iZosiazdumiałysięnienażarty
.Trampolinanaprawdęzniknęła.Nigdziejejnie
było.Nigdzie,dopókiZosianiewypatrzyłajejwogródkusąsiadapoprawej(zktórymmieliwspólne
ogrodzenie).
Ale…jakto?jęknęłamama.
Aniemówiłem?!zatriumfowałŁukasz.ToKarol!Ontozrobił!Zcałąrodziną!
Wtedymamamuprzypomniała,żeichnieletnisąsiadKarolmieszkatylkozbabcią.AleŁukaszbez
wahanianatoodpowiedział,żeprawdopodobnieniejestonatym,zakogosiępodaje.Zosianatomiast
podsunęłaprzykładinnejniby-babciprzebranegowilkazbajkioCzerwonymKapturku.
Zamarli,próbującobjąćtowszystkorozumem.
Wtemskrzypnęłydrzwitarasoweichdomuipojawiłsiętata.Popatrzyłnanichzwyrzutem,poczym
zapytał,dlaczegotkwiąnaulicyjaktrzyśniegowebałwanki.Wdodatkulatem.Iprzypomniał,żeczeka
nanichpizza,palcelizać.
Czyżbyniezauważył,cosięstało?Łukaszpróbowałnawetcośmuwyjaśnić,aletatanajwyraźniej
myślałtylkoopizzyiniczegoniezrozumiał.Dlategotymwiększebyłoichzdumienie,gdynagle
powiedział:
Ajakwasniebyło,mieliśmytustraszliwąwichurę.Potworną.Krótkomówiąc,przeniosłanaszą
trampolinęprzezpłotdoogródkaKarola.Jakpiórko.Niemożliwe,ajednakprawdziwe.Nawłasne
oczywidziałem.
Terazcałatrójkanaprawdęprzypominałabałwanki.Tobyłynajbardziejzaskoczonebałwankina
świecie.