Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Obecnie:20stycznia2019roku
Adelawyłączyłaświatłowłazienceinapalcachprzeszładokuchni.
Zapachświeżozaparzonejkawywzywałjąjużoddłuższejchwili.
Chciałazrobićmakijażistaładłuższyczasprzedlustrem,alenie
znalazławsobietyledeterminacji,bychoćbypomalowaćrzęsy.
Wkońcuwybrałaaromatycznynapój.
Usiadłaprzystoleibeznamiętnieprzyglądałasiękrzątaninie
Alberta.
–Kawa?–zagadnął.
Skinęłagłową.
–Kanapkizseremczyszynką?
–Dziękuję,niejestemgłodna.
–Niewiadomo,iletopotrwa,więclepiejcośzjedz–nalegał.
–Niemamochoty.
Albertwiedział,żenamowaminiczegonieosiągnie.Zdążyłjuż
poznaćżonę,bylimałżeństwemodczterechlat.Przypomniałsobieich
pierwszespotkanienasaliszpitalnej.WtedyteżAdelaniedałasię
przekonaćdospokojnegoleżeniaiodpoczynkuwłóżku.Omaływłos
nieskończyłobysiętotragicznie.
–Kochanie,awczymtopomoże,żeniebędzieszjadła?–
utyskiwał.
–Pewniewniczym.–Spojrzałananiegozaczepnie.–Czytynie
rozumiesz,żemamściśniętyżołądekiczuję,jakbymniektoś
przepuściłprzezwyżymaczkę?Niemaszpojęcia,jakmiźle.Nie
wiem,cojatampowiem…Niemampojęcia…
–Kochanie,wogóleniepowinnaśotymmyśleć.–Usiadłnawprost
niejiobjąłjejlodowatądłoń.–Towichprzypadkunormalna
proceduraipewnietysiącematekmiałopodobnewątpliwości.
–Acomnieobchodząinni?–Drgnęła,poczymzmroziłamęża
wzrokiem.–Jeślidoswoichpacjentówpodchodziszzpodobną
ignorancją,tomogęimtylkowspółczuć–żachnęłasięizabraładłoń.
Albertprzezdłuższąchwilęmilczał.Toniebyłakobieta,którąznał
ikochał.
Kiedyśwspólneżyciewydawałosięłatwiejsze.Potrafiliwciągu
godzinyspakowaćubraniaiwyjechaćnaMazury.Wieczorami
wychodzilidokinaiżadneznichniespoglądałonazegarek.Adela
wracałazmęczonazpracy,alewciążwyrażałaochotęnarozmowy