Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozplataławartkarzekaPandższirmająca320-kilometrów
długościsamazanikłaibezpowrotnieuwolniłaswe
wzburzonewodywrzeceKabul.Niekiedyjejgniew
namgnienieposkramiawielkiblokskalnytarasujący
koryto.Przednimtworząsięgłębszeniecki,wypełnione
trochęspokojniejszymiwodami.Jeszczeprzedchwiląbyły
onelodemiśniegiemnawysokości5tysięcymetrów.
Brudniiniecozmęczenipoparogodzinnejkonnej
przejażdżcepodoliniesiadamyzNaziremnanadbrzeżnych
głazachprzytakimrozlewisku.Niecocieniaużycza
przekrzywionedrzewooliwnezżółknącymiodupałuliśćmi.
Nazirrzucapomysł:
—Maszochotępopływać?
—Zwariowałeś!—pytamniepewnie—Czyabyjesteś
całkowiciepewien,żetudasiępływać?
—Nopewnie.Niewidziałeśtutajwczorajchłopaków
zwioski?!—odpowiada.
Notoidziemy.Ostrekrawędziełupkówpowodują,
żetrzebazniezwykłąostrożnościąstawiaćkażdykrok.Pod
względemtemperaturywodastanowiprzeciwieństwo
rozgrzanychkamieninabrzeguijedynieszybkieruchy
wwodziepowodują,żewodnychłódniezaciskasię
boleśnienakościachimięśniach.Obserwatorstojący
nabrzegunawetbynieprzypuszczał,żeprądmożebyć
ażtakwartki.Paręruchówramionizbliżamsiędobrzegu
rozlewiska,gdziepalcamistópwyczuwamjużostre
kamienienadnie.Podpowierzchniąwrze.Chwilanieuwagi
iprądrzekidosłowniewysysamniezniecki.Pomimo
gwałtownychzmagańzżywiołem,wciągukilkusekund
znajdujęsiękilkanaściemetrówponiżej,sponiewierany
przezfaleiprzewleczonypokamienistymdnierzeki.
Powrótpodprądjestniemożliwy.Kilkametrówdalejsąjuż
skalneporohy,poktórychzajadleopadaspienionawoda.
Tu,gdziewyrzuciłmnieprąd,wyjścianabardzostromy
brzegbroniąkolczastekrzakisięgającedoudaimniejsze,
szarozieloneporostyniedorastającenawetdołydek,ale
zatoztwardymiigłamizamiastliści.Wspinamsięboso
pozboczu.DobiegaNazir.
—Wszystkowporządku?
—Tak.