Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
34
ObronaWarszawyw1939r.[4]
siętłumgrzecznyiwesoły,żądnyzabaw,wytchnienia,pewnysiebie,znikałwloka-
lach,kawiarniachczyteatrach,byznówrozedrganąfaląprzeciskaćsiępozalanych
światłemarteriachwielkiegomiasta.
Warszawawnocyz5-egona6-egowrześnia1939rokułTramwajkolejki
elektrycznejwcisnąłsięjakwidmowsamosercemiasta,pogrążonegowciemno-
ści.Pasażerowiewysiedlicierpliwie,nieorientującsięzupełnie,wjakimkierunku
mogąudaćsiędodomów.Nocdziwnieparna,gorąca,przesyconaelektrycznością.
Ludzieraczejprzechodząkrokiemgorączkowym,syrenyprawiezupełniezaćmio-
nychautryczągroźnieiniesamowicie,aleponadwszystkogórujegłosspeakera
nawołującegomężczyzndorobótnadumocnieniamipozycjiobronnychstolicy.
Widaćbyłowynurzającesięzmrokuszeregirobotnikówzłopatamiioskardami.
Przygnębieniebyłopowszechneiudzielałosiękażdemu.Dorożkarzeklęlibar-
dziejwulgarnieniżzwykle,choćmniejhałaśliwie.Najbardziejjednakprzykrym
zgrzytembyłamelodiazapowiadającastacjęradiowąWarszawaII,tesamepierw-
szetaktyChopinowskiegopoloneza,odznaczającegosięwyjątkowymoptymizmem
ipewnościąsiebie.Tejnocyrobiływrażeniewprostmakabryczne.Byłatotasama
noc,wktórejwieletysięcymłodychludziopuściłoWarszawę,idączawezwaniem
rządunaponiewierkę,aczęstonaśmierć
33
.
Wojnaijejstraszliweatrybutypokazywaćzaczęłysweprawdziweoblicze.
[2]Łatwiejbyłownormalnychczasachdostaćmiejscewsamolociekomunika-
cyjnymniżwdorożceowejstrasznejnocy.Ztrudnością,poprzezciemnośćizatory
autwojskowychorazwyrzekańprzechodniów,dojechaliśmydoznajomych,uktó-
rychspędziliśmynocbezsennie,pełnąkoszmarówiwidziadeł.
Milszyranekrozświetliłnareszcieleniwymipromieniamiszareinieprzyjazne
tegodniamurykamienic.Wyjrzałemprzezokno.Tłumyludzipędziłygorączkowo
wniewiadomymkierunku,gnanegorączkąwojenną,amożeprzeznaczeniem.Środ-
kiemulicydwóchwyrostkówprowadziłowkajdanachmężczyznę.SzpiegłSłowo
toprzechodziłozustdoust,budzącdziwneuczuciaczegośnieznanego,groźnego.
Wgodzinęźniejdowiedziałemsięodznajomych,żewiększośćmłodzieży
opuściłaWarszawę,podążajączawojskiem,zarządem,anajpewniejgnanestra-
chemprzedczymśnieznanym,przedczymś,cowisiałowpowietrzu,jeszczenie-
uformowane,aleprzeczuwane,bliskierealizacji.Niezastanawiałemsiędługo.Były
dwiedrogi:uciekaćowczympędemjakinnialbozaciągnąćsiędowojskanaochot-
nika.Wybrałemtodrugie.Wleciałemdodomu,narzuciłemnasiebiekurtkęiplecak,
rzuciłemsięwramionazrozpaczonychmoimnagłympostanowieniemrodziców
izbiegłemjakszalonyzeschodów,gnanyspazmatycznymwołaniemmojejmatki.
Nanajbliższymskrzyżowaniuulicnatknąłemsięnapolicjanta.Stałoso-
wiałyibezradny,prawieniepotrzebny.nPocopantustoi?”-zapytałemmimo
33Autortusięmyli,gdyżpłkUmiastowskiwygłosiłprzemówienieztymapelemwnocyz6na
7września1939r.,zob.przyp.wdok.1.