pokrzepiającejwizyty”.
−Paige?
Ściągnęłamczapkę.
−Cześć.
−Chodź,usiądźzemną.
−Zachwilę.
Poszłamprostodołazienki.Byłamnietyleprzestraszona,
coprzerażona.
Zabiłamkogoś.Naprawdęzabiłam.Jaxzawszemówił,żejestem
dotegozdolna–dobezkrwawegozabójstwa–alenigdymunie
wierzyłam.Terazbyłammorderczynią.Icogorsza,zostawiłamdowód:
jedenznichocalał.Niemiałamteżprzysobienośnikadanych,musiało
byćnanimpełnomoichodciskówpalców.NiedostałabymNitKindu,
nie,tobyłobyzbytproste.Napewnotorturowalibymnie,apotem
powiesili.
Jaktylkodotarłamdołazienki,zwymiotowałam.Zanim
skończyłam,trzęsłamsiętakstrasznie,żeledwomogłamustać
nanogach.Zdjęłamubraniaiweszłampodprysznic.Naskórze
poczułamgorącąwodę.
Tymrazemprzesadziłam.Porazpierwszywżyciunietylko
dotknęłam,alezaatakowałamczyjśsennykrajobraz.Jaxonbyłby
zachwycony.
Zamknęłamoczy.Wciążodtwarzałamtęscenęzwagonu.Nie
miałamzamiaruichzabijać,chciałamtylkopopchnąć,zafundować
imconajwyżejmigrenę,możemałykrwotokznosa.Odwrócićich
uwagę.
Wpadłamwpanikę.Znajdąmnie.Będękolejnąanonimowąofiarą
Sajonu.