ROZDZIAŁDRUGI
PobezsennejnocyCordzszedłnaśniadanie.
PoprzedniegodniaprzejrzałjeszczezojcemJune
dokumentacjęswojejhodowlibydłazkilkuostatnich
miesięcyibyłzadowolonyzprzychówkuoraz
uzyskanychcenzbytu.ZadzwoniłteżdoRedaDavisa,
głównegospecaodmaszyniurządzeń,żebywezwać
gonarozmowęosprzęcienawadniającym,ale
odjednegozpomocnikówdowiedziałsię,żeRedjak
zwyklewybrałsiędomiastanarandkę.Niedowiary,
myślałCord,żetenbufonigadułamatakie
powodzenieukobiet.Gdybyporównaćżycie
towarzyskiejegoiRedadoróżnychstanówwody,ten
drugipływałbywbystrymstrumieniu,aonsam
taplałbysięwpłyciutkimrozlewisku,co,nawiasem
mówiąc,bardzomuodpowiadało,ponieważniemiał
czasu,żebyuganiaćsięzakobietami.
Gdykończyłjajecznicęzgrzankami,drzwiotworzyły
sięidokuchniwszedłzaspanyRedDaviswkapeluszu
zsuniętymnatyłgłowy,rudowłosy,wystrojonyjakspod
igły:niebieskiedżinsy,kraciastakoszulazkrótkimi
rękawami.Miałdwadzieściasiedemlat,więcbył
niewielemłodszyodszefa,alechwilamiwydawałosię,
żenależądoróżnychpokoleń.Cordmiałnaswoim
koncietylebrawurowychakcjiiniesamowitych
zdarzeń,ileDavisowinieprzytrafisiędokońcażycia.
Niewiek,aledoświadczeniesprawia,żeczłowieksię
starzeje.Możnabypowiedzieć,żeCordbyłjak
samochód,któregoprzebiegkwalifikujegonazłom.