Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
WoddaliprzebrzmiałasygnaturauŚw.Bartłomieja.Już
kwadransnapołudniepomyślałemgospodarzzaraz
powinienprzyjść.
Zeskoczyłemzwozu,byzadaćkoniomobroku.Niechwie,
żedbamożywiznę.Powiesiłemimnałbachworkizpaszą,
poczymwdrapałemsięzpowrotemnawóz.Koniezastrzygły
uszamiizaczęłyzapetytemjeść.Ulokowałemsięwygodnie
napustychworachpomące,zsunąłemczapkęnaoczyi
założyłemręcezagłowę.
Pilnowałemtowarugospodarza,któryopijałwpobliskiej
karczmieudaneinteresy.Takzarabiałemnażycie.
Czternastoletni
chłystek
w
przydługiej
marynarce
przerobionejnanicejskąmodę,częstogłodny.Biegałemna
posyłki.Gdybyłotrzeba,przyniosłemmachorkęlubkankę
piwa.Innymrazempilnowałemwozulubpomagałem
kupcowiodnieśćciężkitowar.Staszowskitargznałemjak
własnąkieszeń.Pozwalałomitozarobićtrochęgroszai
uniezależnićsięodojca,któryrzadkoprzychodziłdodomu
trzeźwy.
Rynek
powoli
pustoszał.
Większość
okolicznych
gospodarzyszykowałasiędopowrotu.Układalitowarna
wozach,poprawialiuprzęże.Częśćznichdobijałaostatnie
interesy.
Wówczasnałówwychodziliwytrawniżydowscykupcy.
Wiedzielidokładnie,żechłopi,którzydotejporynie
sprzedalitowaru,puszczągoponiższejcenie.Niktprzecież
niechciałwracaćdodomuzpełnymwozem.Obokmnie
przeprowadzanowłaśnietakątransakcję.
DwóchznanychmizwidzeniaŻydówpróbowało
wytargowaćjaknajlepszącenęzazboże.Zaglądalidokilku
6