Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zmianytematu–jaktamtwojewierszenapłótnach?
–Nowłaśnieśrednio.Wsumiemuszęmiećsponsora
iotosięwszystkorozbija.Mammożliwośćwydać,ale
jedyniezakasę.
–Ilebyśmusiałamieć?–zapytałaDagmara.
–Jakieśdwatysiącenapoczątek.Jeślichciałabymwydać
ztrzystasztuk.Jedenfacetjestnawetdość
zainteresowany,wydałomnieświetnąopinię,ale
coztego–rozpłakałasię.Małgosiazawszewszystko
przyjmowałazbytemocjonalnie.
–Możemycośnatoporadzimy?–zagadnęłaMarta.
–Wkońcudwatysiącetoniedwadzieścia.Copowiecie
nato,byzostaćsponsoraminaszejzdolnejkoleżanki?
–Naprawdę?–Małgosiauśmiechnęłasięznadzieją.
–Pewnie–odpowiedziałyśmychóremizaczęłyśmysię
śmiać.
Chociaż...?Obiecanki-cacanki.
DAGMARA
JakojedynapostanowiłamzostaćuIrenynanoc.Jejmąż
byłwdelegacji(naszczęście,boniepałaliśmydosiebie
wielkąmiłością),adziecinaferiachubabci,miałyśmy
więcwolnąchatę.Caływieczórwidziałam,żecoś
jąmęczy,postanowiłamwięcwyciągnąćzniej,co.Nie
dość,żemnietociekawiłotojeszczeodtegoprzecież
sąprzyjaciółki,czyżnie?
–Ijaktam?–zapytałam,gdypożegnałyśmydziewczyny
izkolejnymiporcjamiciastasiedziałyśmywsalonie.
NamojąprośbęIrkarozpaliłakominek,którybuczałtak
charakterystycznieiprzyjaźnie.Drzewocojakiśczas,
nadpalone,obsuwałosię,wzniecającsnopyiskier.