Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Szanownypaniedoktorze,chybaźlemniepanzrozumiał–
chcącsięusprawiedliwić,Szeputisrzuciłsięiniewiadomodlaczego
ukrywałbosestopy.–Mniesiętupodobaichętniebymtujeszcze
pobył.Jednakproszęzrozumieć:ŚwiętoPieśniodbywasiętylkoraz
napięćlat.Przezcałytenokresprzygotowywaliśmysię,wwolnym
czasieciężkożeśmypracowali,abynależyciewypaśćprzed
publicznością.Możewiepanalboczytałpanwprasie,żedostolicy
ChrystusowegoKrólestwaprzybędądziesiątkitysięcytancerzyoraz
śpiewakówzcałejLitwy,innizaśprzylecąnawetzzamorza.
ChociażSzeputisjeszczenieskończyłsiętłumaczyć,nasalinie
byłojużbiałoskrzydłego.Siedzącwciążnabrzegułóżka,Napoleon
wahałsię,czyterazwyrwaćigłękroplówki,czypozwolićpokapaćjej
jeszczeprzezparęminut.
–Będziemipotrzebnypańskityłeczek–wyłoniłasięnagleznana
jużpielęgniarkazestrzykawkąwręku.–Proszęsiępołożyć.Będzie
trochębolało.
–Ja,proszęwierzyć,jestemjużzdrowy–próbowałuniknąć
ukłuciawpośladekwnetpoczerwieniałySzeputis.–JanaŚwięto
Pieśni…
–
wycedził,
jednak
zwinna
pielęgniarka
pozostała
niewzruszona:zcałejsiływbiłaigłęirozpoczęłaskrupulatne
wstrzykiwanie.