Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Rozdziałpierwszy
GraceConleyznowusłyszałatendokuczliwy
wewnętrznygłos,wmiaręjakoddalałasięwietrznym
zjazdemodgórskiegomotelu.Zachowujeszsię
impulsywnie,Grace.Niejesteśrozsądna.
Cichobądźmruknęła.Wiem,żezachowujęsię
impulsywnie,aleniedbamoto.
Wkońcu,cóżzłegobyłowobejrzeniustarego
pensjonatuwdolerzeki,wystawionegonasprzedaż?
Odkądodkryłagowczorajnaspacerze,wyłaziłazeskóry
zciekawości,byzajrzećdośrodka.Myślałaonim,gdy
obudziłasiętegoranka,zadzwoniładoagencji
nieruchomościiumówiłasięzpośrednikiem.Zapięć
minutmiałasięspotkaćzniejakimJackiemTeagiem.
PanTeagueniemusiałwiedzieć,żeniejestpoważną
klientkąichcejedynieobejrzećwnętrzepensjonatu.Nie
zamierzałamutegomówić.
Uniosłabrodę,wyprostowałasię,przeszłanadrugą
stronędrogiistanęłaprzedhotelem.Jejrodzina
wNashvilleniemiałapojęciaotym,cowłaśnierobiła,
więcniemogławypowiedziećsięnatentemat.Obejrzała
sięprzezramięiuśmiechnęła.Niktjejnieśledziłinie
robiłnotatek.Byłasamaimogładzisiajrobićto,
nacomiałaochotę.
GdybyCharlietutajbył,powiedziałby:„Zróbmyto,
Grace”.OnaiCharlieuwielbialipensjonaty.Gdziekolwiek
podróżowali,staralisięwyszukaćwInterneciejakiś
przytulnyzajazdlubhotelik.Albumywypełnione
zdjęciamizpodróżyleżaływszafcewdomu.
Gracezwolniłakrokuipopatrzyłazprzyjemnością
namałesklepikiiuroczedomkiskupionepodcienistym
baldachimemzdrzewrosnącychwzdłużwąskiejRiver
RoadwTownsend.Wtenciepły,pełenbalsamicznych
zapachówdzieńpodkoniecmajaniemiałaochotyjechać
doposiadłościoddalonejledwieokilkaprzecznic.Znała
drogę,więcpełnawiosennejenergiiszłacichądrogą,