Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
–Panbardzoubolewa,żeniezeszłapaninaśniadanie.Oczekuje
paninaobiedzie.
–Powiedzpanu,żemammigrenę.
–Natrzećpaniskronieolejkiemmiętowym?Odrazupoczujesię
panilepiej.
–Niefatygujsię.Niepoczujęsięlepiej.Mamzamiarmieć
migrenę,torsjeiprzypadłościżołądkowe,ażsięzestarzejęiumrę.
JohannaprzykucnęłaprzyłóżkuiwzięładłońAugustywswoje
ręce.
–Zimnajaklód–powiedziała,rozcierającdelikatniejejpalce.
–Czycośsięstało,panienkoAugusto?–Johannietrudnobyłosię
wyzbyćstarychprzyzwyczajeńiwciążzwracałasiędoAugusty
„panienko”.–Tęsknipanizadomem?Nieczujesiępani
tuszczęśliwa?
Augustarozpaczliwiezapragnęłarzucićsiępokojówcenaszyję
ipłakać,płakać,płakaćnajejciepłej,miękkiejpiersi.Takzcałego
serca,siąpiącnosem,jaktorobiła,kiedybyłajeszczedzieckiem.Poza
Johanną,któraniczympannawyprawna[1]niezawahałasię
towarzyszyćjejnawygnaniu,niemiałatużadnejprzyjaznejduszy,
zktórąmogłabysiępodzielićswojądesperacją.Matkawbiłajejjednak
dogłowy,żespoufalaniesięzesłużbąjestkarygodnymbrakiemstylu,
niedopuszczalnymprzekraczaniemgranic.Skazanawięcbyła
nasamotnośćiniktniemógłjejpomóc.
–Och,Johanno,gdybyśtylkowiedziała–powiedziałajedynie
idwiegrubełzystoczyłysiępojejpoliczkach.
–Amożewiem,proszępani?Wiemprzecież,jaktrudnojest