żetakrótkascenamiałanazawszezapaść
muwpamięciiżebędziedoniejpowracał
wmomentachnajwiększejrozpaczy,aniewyraźna
ijakbyodrealnionatwarznarzeczonejstaniesię
jedynymdowodemnato,żekiedyśbyłszczęśliwy…
–Jestemgotowa–oznajmiłaMagda,przepraszająco
całującnarzeczonegowpoliczek–wszystko
spakowane?
–Tak–odparł–samochódstoizaparkowanyprzed
klatką.Czekaliśmytylkonaciebie.
–Ajaktwojagłowa,Ptysiu?Tabletkipomogły?
–Jestlepiej.Nadalczuję,jakbymporządnie
oberwał,alezmigrenamitakjużbywa.
–Amożewtejsytuacjiniepowinieneśprowadzić
samochodu?–spytałaztroskąosynapani
Felczykowska.
–Właśnietosamochciałamzaproponować–
pochwyciłaszybkoMagda–japoprowadzę.Iniemów
mi,żesobieporadzisz–powiedziała,nimzdążył
zaprotestować–niepotoprzecieżzadrugim
podejściemzdałamzwyróżnieniemegzaminnaprawo
jazdy,żebyterazmojawiedzaiumiejętnościsię
marnowały,prawda?
–Coto,tonie–rzekłMariuszzdumnąminą–nie
jestemwkońcuobłożniechoryiniepozwolę,byś
zamniemęczyłasięwtymupaleiwkorkach.Wtak
długąpodróżpowinienprowadzićdoświadczony
kierowca.Wiem,żezdałaśprawkozwyróżnieniem