Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żetakrótkascenamiałanazawszezapaść
muwpamięciiżebędziedoniejpowracał
wmomentachnajwiększejrozpaczy,aniewyraźna
ijakbyodrealnionatwarznarzeczonejstaniesię
jedynymdowodemnato,żekiedyśbyłszczęśliwy…
–Jestemgotowa–oznajmiłaMagda,przepraszająco
całującnarzeczonegowpoliczek–wszystko
spakowane?
–Tak–odparł–samochódstoizaparkowanyprzed
klatką.Czekaliśmytylkonaciebie.
–Ajaktwojagłowa,Ptysiu?Tabletkipomogły?
–Jestlepiej.Nadalczuję,jakbymporządnie
oberwał,alezmigrenamitakjużbywa.
–Amożewtejsytuacjiniepowinieneśprowadzić
samochodu?–spytałaztroskąosynapani
Felczykowska.
–Właśnietosamochciałamzaproponować–
pochwyciłaszybkoMagda–japoprowadzę.Iniemów
mi,żesobieporadzisz–powiedziała,nimzdążył
zaprotestować–niepotoprzecieżzadrugim
podejściemzdałamzwyróżnieniemegzaminnaprawo
jazdy,żebyterazmojawiedzaiumiejętnościsię
marnowały,prawda?
–Coto,tonie–rzekłMariuszzdumnąminą–nie
jestemwkońcuobłożniechoryiniepozwolę,byś
zamniemęczyłasięwtymupaleiwkorkach.Wtak
długąpodróżpowinienprowadzićdoświadczony
kierowca.Wiem,żezdałaśprawkozwyróżnieniem