Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Abywzlecieć,trzebaupaść.Orozstaniachirozstajach
orazotym,żekażdyznaszabijekiedyśto,cokocha
Żegnajmójdomu,życiejestwszędzie.Takimisłowamiżegnałamsięjakiśczastemuzmoim
dawnymmieszkaniemwkamienicypełnejszeptówprzyulicyRooseveltawMrągowie.Wyruszałam
wpodróżkunowemużyciu;czekałnanasnasznowydom.
Wracammyślamidotamtychchwil,gdyjeszczeufnabudowałamswójnowyświat.Nagle
pojawiająsięprzedwojennewspomnienia.WidzępodążającegonapokładGustloffakilkuletniego
Hansa,którygubisięwtłumieidziękitemuratujeswojąrodzinę[5].Gdybywtedyznaleźlisięnatym
statku…utonęliby.TamtegodniaGustloffatrafiłarosyjskatorpeda.
Przedwojennahistoriadopadłamnienaprogunaszejwspólnejkamienicy.Byłajaknieznośne
przeznaczenie.Jadziewczynazkamienicy,onmilczącyprzybyszzobcychstron.Poprosił,bym
zrobiłamuzdjęcienatlebudynku.Przedwojnąmieszkałtujegoojciec,Hans.
Odtamtegospotkaniawszystkosięzmieniło.
Przecieżtakgokochałam!Dlanaszejmiłościzmieniłamwszystko,czymobrosłamicobyłodla
mnieważne.
Zatemdlaczego?
Nieznośnepoczucie,żekażdyznaszabijekiedyśto,coukochałponadwszystko,towarzyszy
miniezmiennieodtamtejrozmowy.
NaszdomstanąłkilkakilometrówzaMrągowem,byniebyłoproblemówzdojazdami.Miałbyć
bezpiecznąprzystanią.PodjegodachemmieliśmyżyćspokojniezowdowiałymHansemiodnalezioną
cudemprzyrodniąsiostrąHaniąwspomnieniemcichegoromansumojegotatyipewnejkobiety.
Polubiłamtomiejscenaziemi.Domnałąkachjakmówiłamoswojejprzystaniześwierkowego
drzewa.Wszystkowżyciuprzeplatasięzesobą,ajatrwałamwtym,pogodzonazeświatem,
przemijaniem.Poburzy,jakąwywołałwubiegłymrokuMartin,wątpiącwswojeojcostwoirobiąc
badaniagenetycznenaszejZosi,nadszedłspokój.DozrobieniatestunamówiłagoIwona.Nasz
związekzawisłwtedynawłosku.
Jednakjakośpokonaliśmypierwszymałżeńskikryzys.Choćmożetamtasytuacjapowinnabyła
mniebardziejzaniepokoić?Oczywiścieczułamsiębardzodotknięta,alejednakwierzyłam,żesię
kochamy.Daliśmysobieszansę.PomógłnamwtymmójprzyjacielidawnykochanekPiotr.Ratował
naszzwiązek.Przekonanyowłasnejmisji,wiernyswojejmiłościbezposiadania,popchnąłMartina
wmoimkierunku,choćmógłwykorzystaćsytuacjęidziśmożepoprostubyłbyzemnąiZosią.Nie
zrobiłtego.Pamiętam…Dotknąłwtedypalcamimegopoliczka,zabrałzniegokosmykwłosów,
przesunąłdotyłu.Patrzyłzczułością.Łzyleciałymizoczu,aleterazjużniezżaluzamojąporanioną
miłością,leczzezrozumienia,jakprawdziwabyłamiłośćPiotradomnie.Poczułamsięjakniemy
świadekwyrokuSalomona,królaIzraela,gdyprzyszłydoniegodwiekobietyzdzieckiemikażda
twierdziła,żejestjegomatką.Salomonpoleciłrozciąćdzieckonadwiepołowy,abykażdakobieta
otrzymałaswojączęść.Prawdziwamatkawolałaoddaćdzieckoobcejkobiecieniżpozbawićjeżycia.
Takwłaśnierozumiałamjegomiłość.Wolałoddaćmnieinnemumężczyźnieipomócwodbudowie
tegozwiązkuniż…wykorzystaćsytuację,wjakiejsięznalazłaminiebyćwobecmnieuczciwym.