Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2.
Lekcjereklamyisprzedaży
Ojciecbyłwłaścicielemgazetywdostatnimmieścietartacz-
nym.Ludziemielitutajpieniądze,więcspeceodreklamtło-
czylisięgęsto.Uśmiechamysięteraz,wspominająctamte
ogłoszenia,alezgorsetówikrynolinteżsięśmiejemy.
Większośćreklamopłacanownaturze.Naszdomstałsięma-
gazynemreklamowanychtowarów
.Kiedyś,pamiętam,mieli-
śmynaskładziesześćfortepianówisześćmaszyndoszycia.
Jednymzproduktów,któreojciecreklamował,byłyróżnero-
dzajeGorzkiegoOctu.Polatachdowiedziałemsię,skądonesię
wzięły.Pewienproducentoctuzepsułcałąpartięprzezjakąś
dziwnąfermentację.Wtensposóbwyszedłmubardzodziw-
nyprodukt,adotegoobrzydliwy.Wtychczasachludziewie-
rzyli,żeabylekarstwobyłoskuteczne,musiałoteżsmakować
okropnie.MieliśmymaściiolejeDdlaludziizwierząt”,zdolne
doprowadzićdoszałukażdegoswoimsmakiem.Używaliśmy
Dolejuzwęża”iDolejuzeskunksa”,prawdopodobniezpo-
23