Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Późnelistopadowepopołudnienieróżniłosięwcaleodinnych
pozatymi,którzypodróżowalitramwajamiiautobusami,prawienie
jesiennychwieczorów.WMoskwiepadałśniegzdeszczem,uli-
camiprzesuwałysiękolumnysamochodów.Natomiastludzi,
byłowidać.Boteżnikomu,oileniemiałistotnejpotrzeby,niechciało
sięnatakąpogodęwychodzić.Wponurym,pamiętającymczasyFe-
liksaEdmundowiczaDzierżyńskiego,gmachunaŁubiancepaliłysię,
jakzwykle,światła.Zakratowaneoknanaparterzeipierwszympiętrze
byływprzeważającejwiększościciemne,alenadrugimiwyższychkon-
dygnacjachprzeważałyoświetloneokna.
Moskwiczanienielubilitegobudynku.Mimo,żewlatach70.XX
wieku,możnajużbyłoswobodnieporuszaćsięobokfrontuŁubianki,
mieszkańcystolicyKrajuRadinstynktowniewoleliprzechodzićwtym
miejscunadrugąstronęulicy.Otejporzenielicznychzagranicznych
turystówrównieżjużniebyło.Zresztąfotografowanietegobudynku
byłowzbronione,astojącyumundurowaniwartownicyorazdwój-
kiitrójkicywilówprzechadzającychsiępozorniebezceluprzedbu-
dynkiemniepozostawiaływątpliwości,żeŁubiankawdalszymciągu
symbolizowałazłoipostrach.JeszczeterazwepocepóźnegoLeonida
Breżniewazdarzałysię,itowcalenierzadko,wypadkiniespodziewa-
nycharesztowańalbopoprostudosłownegoznikanialudzi.Niektórzy
ztych,cozniknęli,odnajdywalisiępoparulatach,zwyklezaliczyw-
szyconajmniejkilkuletnistażwktórymśzlicznychłagrównaSyberii,
wKazachstanieczyKirgizji.
|3