współpracownikówzdążyłaprzecieżpoznać.
–Poprostuwytłumaczmutęcałąsytuację.Może
zrozumie.
Podniosłasięzsofy,zawiesiłanaramieniutorebkę
ipodeszładodrzwi.
–Zrozumie?–Histerycznykrzykkazałjejsię
zatrzymać.Odwróciłasię,trzymającrękęnaklamce.
Ojciecstałtużprzedniąiwyglądałnaszczerze
poruszonego,coprzyjegoskłonnościach
doodgrywaniateatrubyłoraczejdziwne.Nawetkiedy
zmarłamatkaElli,wylewałkrokodylełzyjedynie
wtowarzystwieinnychludzi.
–DonatoSalazarniebędziechciałniczego
zrozumieć!Niemaszpojęcia,jakbardzojest
mipotrzebny.Zasugerowałemmałżeństwo,żeby
przypieczętowaćumowę,aonpowiedział,
żetoprzemyśli.
Ztonu,wjakimwypowiadałsięojciec,możnabyło
wywnioskować,żetodlaniegowielkizaszczyt.
–Bezjegopieniędzyniedługopójdęnadno,
awyrazemzemną.Potrzebujękogośtakiegojak
onwnaszejrodzinie.Tylkowtensposóbmogęnam
zapewnićbezpieczeństwo.
Wiadomość,żeogromnymajątekojcamiałby
przepaść,powinnajązaszokować,alenawetniebyła
zdziwiona.Ojciecprzezcałeżyciebyłnałogowym
ryzykantem.Kiedyśmusiałosiętotakskończyć.
–Naprawdębyłbyśgotówoddaćcórkęzupełnie
obcemuczłowiekowi?–Ellapatrzyłanaojcazodrazą.
–Och,niebądźtakapruderyjna,bozaczynasz
przypominaćswojąmatkę.–Uśmiechnąłsięironicznie.