Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
–Codziennietosamogówno.–Zuzannaspojrzałaponuro
nakalendarzwiszącynaścianieizmełławustachsoczystą
inwektywę.Gdybypłaconojejzakażdeprzekleństwo,byłaby
milionerką.
Oczywiścieliczyłasięztym,żeswojemusiodcierpieć,alenietak
miałobyć.To,cojejniezabiło,miałojąwzmocnić,zmienić
wlekkiegomotylka,wwolnegoptakabeztroskolatającego
wprzestworzach.Miałanieoglądaćsięzasiebieiiśćswojądrogą,
zwiatremczypodwiatr,aleiść.Miaławsiebieinwestować
iwyciskaćżyciejakcytrynę.Tymczasemtrzymałasiękurczowo
wspomnieńjakposłusznyratlereknogiswegopanaiprzeklinając,
odhaczałaczarnymflamastremkolejnydzieńwkalendarzu.
Atelefonmilczałjakzaklęty.
WitektkwiłprzyWiewiórzeniezłomnieianimyślałopowrocie
nałonorodziny.WbrewoczekiwaniomZuzannynieeksplodował
skruchą,niepadłnakolanainieżebrałoprzebaczenie,przeciwnie
–okopywałsięprzedniązzapałemiunikałjakmorowejzarazy.
Jakbyskładałasięwyłączniezsześćdziesięciukilogramówfuriiistu
sześćdziesięciusześciucentymetrówprzywar.Gdybyzałożyła
podsłuchwjegogłowie,zpewnościąusłyszałaby:spieprzaj
wpodskokachtywredna,skwaszonaksantypo.Albocośwtym
rodzaju.
Nodobrze,pomyślała,mrużącwściekleoczy.DorudejWenerysię
nieumywamimogęspieprzać,alecozdziećmi?Imteżtopowiesz?
Musiałbyśbyćzgniłymgłąbemkapuścianym,gdybyśrównież
priorytetyojcowskiesobiepoplątał.
Ajeślipoplątał?
Sękwtym,żetakiejmożliwościniemogławykluczyć.Cóż,życie
toniezłałamigłówka.Piszedziwnescenariusze,wktórych
niemożliwestajesięmożliwe,ato,cojednegodniajestprawdą,
nadrugidzieńokazujesiękłamstwem.
OstrydźwięktelefonuoderwałZuzannęodkalendarza.Zimpetem
rzuciłasiędoaparatu.Zahaczyłaokantkomodyinabiłasobiesiniaka
napółuda.
–Słucham?–wydyszaławsłuchawkę,ztrudempowstrzymując
skowyt.
–Hej,jaksięmasz?–WesołygłosTenikolidowałznastrojem