Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1927
TAKIEMUTOWESOŁO
CzyzastanowiłWas,moidrodzy,fakt,żeścienigdywżyciunie
widzielipogrzebusekretarzaredakcji?Niewidzieliścieinigdynie
ujrzycieztejprostejprzyczyny,żesekretarzeredakcjiwogóle,
zasadniczoiexofficio[4],nieumierają.
Wcalenieżart.Stwierdzona,nieomylnaprawda,aksjomat.
Spytaciezatemczysąnieśmiertelni?–Nie.Ściślemówiąc,dzielą
sięnatrzykategorie:jedniwporęporzucająswąpracę,drudzy
zaswemęczeństwożywcemzostająwzięcidonieba,trzecich
wreszcie–atychjestnajwięcej–biorądiabli,odranadonocy,
biorąiwziąćniemogą.
Aodbywasiętomniejwięcej,jaknastępuje:
Ledwieczłowiekzdejmiepaltoizasiądzieprzybiurku,woźny
oznajmia,żewpoczekalniczekasześćosóbitenpanzbródką,
cotobyłonegdaj.
–Dobrze.Jakipanzbródką?Zresztąniechczekają.Przyjmuje
od12-ej,ateraz11-ta(stukaniedodrzwi).Proszę.
–Moidrodzy,servus,znowuścieniepuściliartykułuprofesora
Pędrakiewicza!Onmniedziuręwbrzuchuwywierci.
–No,miejscaniebyło,samiwidzicie.Pójdzienajutro.–(Do
woźnego).–ProszępowiedziećpannieFibci,żebyprzyszła
zkorespondencją.Pędrakiewiczpójdzienajutro.
–Trrrrr...trrrr...trrrr...
–Hallo!
–Czytoredakcja?
–Tak.Słucham.
–Panie,jasięnienazywamPencak,tylkoPęczek!
–Bardzodobrzepanrobi.