Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KOBYLAGÓRA.WTOREK,
23PAŹDZIERNIKA
MichałOrskipodniósłwzrok.
Woddali,natlełąkizprzekwitającymibaldachimamiwrotyczy,
dostrzegłintrygującąpostać.Podskakiwałaiwymachiwałarękoma
niczymmarionetkaszarpanazasznurki.
Michałzbliżyłdotwarzydłoń,jakbychciałprzetrzećoczy
zezdumienia,alecofnąłją,kiedyzorientowałsię,żenanosie
maokularyprzeciwsłoneczne.Jeszczerazspojrzałwdal.Terazbyłjuż
pewien,żepostaćnahoryzoncietożywyczłowiek,aniewytwór
fantazji.
Niepewnierozejrzałsięwokół.Wpobliżuniebyłonikogoinnego,
oczywiścieopróczmiotającegosięnadrodzemężczyzny.Pomachał
iruszyłwjegokierunku,przedzierającsięprzezpłożącesiędzikie
jeżyny.Dopierowpołowiedrogizacząłsięzastanawiać,czemu
zawdzięczatęnietypowąwizytę.
Słońcepaliłogowkark.„Ostatniednizłotejpolskiejjesieni”,
pomyślał.Wtymrokubyławyjątkowoładna.
Choćbyładrugapołowapaździernika,liściewciążtrzymałysię
gałęzi.Łąkęoddzielałodlasuszerokipaswrzosów.Poddrzewami,
nawetzdaleka,możnabyłodostrzecskupiskajaskrawychgrzybów.
Michałowiwydawałosię,żesątolisówkipomarańczowe,aleniedałby
sobiezatouciąćręki.Niemiałpojęcia,jakAnitaodróżnia
jeodjadalnychkurek.Próbowałamutotłumaczyć,alewidoczniebył
kiepskimmykologiem,bozażadneskarbyniewidziałróżnicy.
Nieznajomyzawołałgopoimieniu.Michałzdjąłokulary.Doskonale
wiedział,zkimmadoczynienia.Niepozornymężczyznaookrągłej
twarzy,ubranywwędkarskąkamizelkętoinspektorRobertStelmach
–szefKomisariatuPolicjiwSycowie.
Orskizdawałsobiesprawęztego,żeinspektorjestnaogółbardzo
zajętyiniemawzwyczajuspontaniczniewpadaćnakawę,piwoczy
drinkadokolegówzpracy.Zwłaszczatych,którzysąakurat
naurlopie.Dlategoodwiedzinyniezapowiedzianegogościa
natychmiastobudziływnimczujność.
–Niewyglądasznaurlopowicza–skomentowałStelmach
popowitaniu.
Istotnie,zpiłąwrękachiwdrelichowymkombinezonie,
przypominałraczejrobotnikabudowlanegoniżkogoś,ktocieszysię