Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Coznim?
–Jestwciężkimstanie.Ciężkim,alestabilnym.
Michałrzuciłpiłęnaziemię.Budowaszałasunaglestałasięmało
ważna.
–Jakiwypadek?–spytał.
–Samochodowy.–Inspektorzamilkł.–Jakmożnawejśćpod
rozpędzonysamochód?–dodał.
Orskizamarł.Przeczuwał,jakskończysięspotkaniezeStelmachem.
Tymczasemupewniłsię,żedobrzeusłyszał:
–Wejść?Pomyślałem,żejechałsamochodem.
Inspektorpokręciłgłową.
–Samwlazłpodkoła.Jakbyniewidział,żecośnadjeżdża.
Zamroczyłogoczyco?
–Cochceszprzeztopowiedzieć?
Chwilętrwało,zanimStelmachsięodezwał.
–Takmiędzynami...Niechciałbym,żebydotarłotodowszystkich
pracowników.
–Namniemożeszliczyć.
–Wydajemisię…PrawdopodobnieHubertniebyłzupełnieczysty.
Aleniechcęniczegoprzesądzać.Odkilkudnidziwniesię
zachowywał.Takczyinaczej,wiem,żeprokuratorpowypadkuzlecił
wykonaniebadańtoksykologicznych.Chcęmiećabsolutnąpewność,
zanimcośpowiem.
„Cośjużzostałopowiedziane”,pomyślałMichał,alezachował
todlasiebie.
HubertJanson,podobniejakOrski,byłoficerempolicji.Obaj
pracowaliwsycowskimkomisariacie.Różniłoichwiele.Michałbył
wdowcemzmałymdzieckiemnautrzymaniu.Zależałomunatym,
żebyjegosynmiałszczęśliwedzieciństwo.Dwoiłsięitroił,żeby
mujezapewnić.Efektyjegostarańbywałydyskusyjne,alesięnie
poddawał.Stawiałnastabilizację.Liczył,żeprędzejlubpóźniejuda
musięzpowrotemułożyćsobieżycie.OdkądpoznałAnitę,miał
natonawetcieńnadziei.Hubertbyłjegoprzeciwieństwem
–bezdzietnymrozwodnikiemzpesymizmemspoglądającym
wprzyszłość.Jansonczasamisprawiałwrażenie,jakbyrobiłwszystko,
cobyłowjegomocy,żebyzepsućsobieżycie.Byłjednakbardzo
dobrympolicjantem.ZawszepotrafilizMichałemwspółpracować.
–WspółczujęHubertowi,alecojamamztymwspólnego?–spytał
Orski.
–Zwypadkiemraczejnic.