Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tak,jestobroża.Towilczur,chybadosyćmłody…
Czekaj,młodywilczur…Tojużwiemożywiłasiębabcia.Notak,
tobysięzgadzało,żezobrożą,wkońcumiastowy!
Wiesz,czyjtopies?Możebyzawiadomićwłaściciela?Mógłbyprzyjechać
igowziąć,jaopławeterynarza,bylebygowziął.
Toraczejniemożliwe,bowłaścicielgdzieśpojechał.Szukałtegopsa
popołudniu,tonapewnojego.
Aleczyj?
No,tegodziadajegomać!Głosbabcinaglestałsięnerwowy.Tego,
cochcemniedachunadgłopozbawić!
Co?Jakiegodziada?Ktochceciępozbawićdachunadgłową?Nicminie
wiłaś!
Acomiałammówić?Wpadłaśjakpoogień,nawetsięherbatynienapiłaś,
zresztąsamamaszswojesprawy,niebędęcizawracaćgłowymoimi.Jutro
robimynaralokatorów,tosięzobaczy.
Aleoczymtywisz,babciu?Przepraszam,żeniemiałamczasu,muszędziś
napisaćartykułnajutro.Aleprzecieżmogłaśmipowiedzieć,skorocośzłegosię
dzieje.Ocochodzi?
Nooco,oco…Znalazłsięspadkobiercapałacuichcenaswygonić,ityle.
Biznesmenjeden,cholerabygowzięła.Będzieturobiłhotel!Amymamysię
wynieść!
Co?Alektotojest?Jaksięnazywa?Skotnicki?
Nie,jakośinaczej.Zapisałamsobie,czekaj…WiktorMorawski.Dziad
jeden.
Babciu,muszękończyć,jedziejakiśrowerzysta,możemipomoże.Izabela
znadziejąpatrzyłanazbliżającysiędwukołowiec.Przyjadędociebie
zatydzień,towszystkomiopowiesz.TymczasempowiadomtegopanaWiktora,
jaksięzjawi,żemamjegopsa,żebysięniemartwił.
Aniechsięmartwi!krzyknęłababciaucieszona.Niechsięmartwi!Nic
muniepowiem,dziadowi.Niechsiępomartwi.Jamamterazgorszezmartwienia
nagłowieijakośgotonieinteresuje.
Dobrze,babciu,porozmawiamynaspokojnie,jakprzyjadę,całucię,pa!
Izabelawyłączyłatelefonipomachałaenergiczniewstronęrowerzysty.
Mężczyznapodjechałiniezsiadajączroweru,oceniłsytuację:
Trzebagowrzucićdorowu.
Niemogę,przecieżonjeszczeżyjewyjaśniłaIzabela.-Czymógłbymipan
pomócwłożyćgodosamochodu?Samaniedamrady.
Chłoppopatrzyłnaniązniesmakiem,aleodłożyłroweripodszedłbliżej.
Pomimożebyłaniedziela,miałnasobiebrudnąkamizelkęispodnierobocze.
Izabelapoczułaodniegowońalkoholu,niezataczałsięjednakiniewyglądał
napijanego.Najwidoczniejmiałbardzomocgłowę.
Jabymgotamwrzuciłdorowu,iposprawie.Nacopanitakiprzetrącony
pies?zagadał,przyglądającsięwilczurowi.Tenprzestałjużskomleć,leżałteraz
zwywieszonymzoremidyszał.
Mnienanic,aleprzecieżgotakniezostawię.Pojadęznimdoweterynarza.