Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
wrozkwiciemłodości,oskórzetakdelikatnejiświeżej
jakpąkróży?
Przyzgłoszeniuniepodanoograniczeniawieku,
panieMarchantodparła,wzruszającnieznacznie
ramieniem.
Nienazywajmnietak,dobrze?poprosił.Nie
cierpięsztucznychform.Todobrewwojsku.Mów
miJack.
Toimiędoniegopasowało.Podkreślałowładzęisiłę.
Imięczłowieka,którynieścierpigłupoty.Jack.
Powtarzałajesobiewduchuzlubością.
AtyjesteśAshley?spytzezniecierpliwieniem,
zastanawiającsię,czyzawszepodczasrozmowyznim
jejtwarzbędzieprzybierałarozmarzonywyraz.
Zgadzasię.AshleyJones.
Ilemaszlat?
Osiemnaście.
Osiemnaście?powtórzyłzirytacją.Byłanawet
młodsza,niżmusięzdawało.Wjejzamglonychoczach
byłblask,przywodzącymężczyźnienamyślpokusę.
Wręczmusiałpomyślećoseksie;drżąceciało,
erotyczniesplecionekończyny.Poczułmimowolne
napięcie.Liczyłemnaosobęzwiększym
doświadczeniemoznajmiłszorstko.
Tonjegogłosusprawił,żeAshleypoczułasię
zaalarmowana.Niewolnojejdopuścićdotego,żeby
Marchantwylałzpracy,zanimjeszczezaczęła
cokolwiekrobić.Spojrzałamuprostowoczy.
O,szybkosiępanprzekona,żeposiadamduże
doświadczeniewwymaganejdziedzinie,panie
Marchantpowiedziałasłodkimtonem.