Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NIECOWCZEŚNIEJ
Słuchaj,gdybyśprzypadkiemrodziła,kiedyumrę
powiedziałaciotkaMatyldatozrozumiem,
żenapogrzebnieprzyjdziesz.Beznerw.Nicnasiłę
zaciągnęłasięcienkimmentolowympapierosem.Mnie
jużwtedybędziedoprawdywszystkojedno.Niemusisz
sięzrywaćztegołóżka.Będzieszprzecieżmiałacorobić.
Jeśliumrępóźniej,toteżmałejnieciągaj.Jeszczesię
wżyciuokropnościnaogląda,więcpoco?
MałegoJoannaodruchowopoprawiłaciotkę,
głaszczącsiępobrzuchu,którystałsięjużtakwielki,
żeniedałosięgoporównaćdoniczego.Wszyscymówili,
żebędziechłopak.Nawetlekarzsięzniąodobrykoniak
założył.Wmawiali,wmawiali,towkońcuuwierzyła.
Chłopakbędzie.Jaś,ciociudodałazprzekonaniem.
Ee,jakichłopak?Matyldawzruszyłaramionami.
Cotytam,dziecko,wieszuśmiechnęłasię.Kobieta
będzie.Pięknaizdecydowanakobietazmrużyłaoczy
ipopatrzyłagdzieśwdal.Jakbędziedziewczyna,
nazwieszMatylda?
Joannaznaładużoładniejszeimiona,szczególniedla
swojejpotencjalnejcórki(mimożebędziesyn!),zatem
spojrzałazprzerażeniemnaciotkę,najejśmiejącesię
jasnobłękitneoczy,otoczonekurzymiłapkami,ipogodną
starątwarz.Matyldaswojesiwe,wręczbiałewłosy
spinaławzgrabnykoczekztyługłowy,któryzprzodu
podtrzymywałaapaszkąpełniącąfunkcjęopaski.Tych
apaszekmiałakilkadziesiąt.Wszystkierównozłożone